Dni mijały i jak dla mnie ciągle były takie same. Nic się
nie zmieniało, albo leżałam na łóżku, albo na kanapie, albo też siedziałam na
tarasie z mamą. Dużo rozmawiałyśmy, a także ja pracowałam, a ona zajmowała się
sobą. Ale nadszedł weekend gdzie miała przyjechać para z Madrytu. Oczywiście
moja teściowa wszystko przygotowała, tak samo jak Pedro. Rozplanował już każdą
chwilę, a mi naprawdę było przykro, że nie mogę w tym wszystkim uczestniczyć.
Dlatego postanowiłam się po prostu przygotować i zawaliłam pracą. Dzisiaj Pedro
wstał dosyć wcześnie, aby pojechać po dziewczyny na dworzec. Tyle tylko, że i
mnie obudził więc z pomrukiem odwróciłam się na plecy i otworzyłam zaspane
oczy.
- Aj przepraszam. – westchnął zakładając bluzę – Nie
chciałem cię obudzić.
- Ostatnio mam słaby sen. No, ale gotowy?
- Tak. – uśmiechnął się – Ale idź spać, jest dopiero siódma,
przede mną długa droga na dworzec.
- Więc uciekaj, bo na pewno nie chcesz się spóźnić.
- No tak, więc dobranoc. – dał mi całusa, którego
odwzajemniłam
Pedro wyszedł, więc tylko westchnęłam i przyłożyłam głowę do
poduszki o dziwo znowu poszłam spać. Kiedy jednak przebudziłam się ponownie to
słyszałam śmiechy, więc tylko westchnęłam bo zaspałam. Ale wstałam powoli z
łóżka i założyłam na siebie leginsy i bluzkę. A na to sweter. To były jedyne
rzeczy w których dobrze czułam się w domu i w sumie, nie musiałam się stroić.
Tyle tylko, że leginsy robiły się coraz mniejsze i wiedziałam, że muszę
poprosić Pedro, albo jego mamę aby zrobili dla mnie zakupy. W dodatku jakieś
większe bluzki też by mi się przydały. Ale gotowa wyszłam z sypialni i poszłam
do salonu, gdzie wszyscy siedzieli i widziałam uroczyste śniadanie. Nie powiem,
ale trochę mnie to zabolało, że nikt mnie nie obudził nawet do świętowania.
- Witaj kochanie. – odezwała się do mnie mama Pedro, która
mnie zauważyła – Siadaj, już ci zaparzę herbaty. – poleciała do kuchni szybciej
niż cokolwiek powiedziałam, ale usiadłam w fotelu, które zwolnił mi Pedro i sam
usiadł na pufie
- Hej, jak się czujesz? – odezwała się Estefania na co
westchnęłam
- Dzisiaj dotarło do mnie, że moje ciuchy zaczynają być
coraz mniejsze. – pogłaskałam się po brzuchu – A to dla mnie nowość, zwłaszcza
że sama nie mogę iść nawet wybrać sobie nowej bluzki. Ale wracając do twojego
pytania, to dzisiaj czuję się całkiem dobrze.
- To dobrze, ale pamiętam jak ja miałam problem z doborem
odpowiedniej garderoby, we wszystkim czułam się grubo. – zaśmiała się a ja od
razu złapałam za pyszności na stole
- Herbatka już jest. – uśmiechnęła się do mnie teściowa co
odwzajemniłam – Ale od czego dzisiaj zaczynacie?
- Chcę dziewczynom pokazać miasto, i kilka atrakcji
zaplanowałem. Mam dzisiaj wolne, a jutro tylko trening i znowu wolne. Bo mecz w
poniedziałek dopiero.
- W takim razie przygotuje wam przekąski.
- Nie trzeba mamuś. – zaśmiał się Pedro – Kupimy po drodze.
Ale może pójdziesz z nami?
- Nie, nie. Posiedzę sobie z Isabelle.
- Ale mamuś nie trzeba. – od razu się odezwałam – W końcu
sama nie widziałaś miasta, a jest naprawdę śliczne. A ja dam sobie radę sama.
- Właśnie! Babciu… - Blanca zrobiła maślane oczka, na co się
zgodziła, ale widziałam, że nie jest przekonana do tego pomysłu
- Obiecuję, że będę siedzieć w pokoju, na łóżeczku i robiła
swoje.
O dziwo dała się przekonać i tylko ich pożegnałam, a sama
zakopałam się pod koc z wszystkimi rzeczami i po prostu skupiłam na pracy, ale
jednak zgłodniałam i miałam ochotę na coś innego niż miałam przygotowane na
stoliku, i w sumie był to już wieczór, więc poszłam do łazienki i do kuchni
gdzie przeszukiwałam szafki w poszukiwaniu czegoś dobrego. Tyle tylko, że
chciałam napić się czekolady, a jak na złość ktoś odstawił słoik na górną
półkę, więc westchnęłam tylko i wspięłam się na palcach po nią, ale nie miałam
metra osiemdziesięciu coś jak Pedro, a nie pomyślałam o tym, aby podstawić
sobie krzesło. I kiedy zadowolona ściągnęłam czekoladę to spadł mi słoik z
kawą. I roztrzaskał się na drobne kawałki, jęknęłam tylko, ale od razu kucnęłam
i zaczęłam sprzątać. Tyle tylko, że się przecięłam i od razu jak na złość
zaczęła lecieć mi krew. I na moje nieszczęście, w drzwiach pojawiła się
teściowa.
- O matko! – szybko znalazła się obok mnie, a ja tylko
westchnęłam i moczyłam dłoń w wodzie – Lepiej jechać do szpitala.
- To tylko mała ranka. Nic mi nie jest. – od razu zauważyłam
i w kuchni pojawiła się Estefania
- Ja opatrzę, mam w tym akurat wprawę. – rzuciła, i
poszłyśmy do łazienki, ale widziałam wzrok Pedro – Wystarczy tylko wytrzeć i
zakleić plastrem.
- Mówiłam o tym. – westchnęłam – Ale czasem traktują mnie jak
jajko.
- Powinnaś być wdzięczna za to, ze tak o ciebie dbają.
Niektórzy nie mają tego szczęścia.
- I jestem. – od razu zauważyłam, ale nie powiem jej tekst
mnie poruszył – I dzięki, ale sama już sobie poradzę. – zostałam sama w
łazience i sobie opatrzyłam ranę, przyklejając plaster i kiedy wyszłam to
widziałam porządek w kuchni i resztę siedzącą w salonie
- Kochanie dlaczego się wspinałaś? – usłyszałam Pedro
- Chciałam tylko czekoladę i przypadkiem strąciłam kawę. Nic
wielkiego, nic mi nie jest.
Oczywiście zostałam już wycofana, bo reszta wspominała
dzisiejszy dzień. Chociaż widziałam, że moja teściowa jest wycofana. Ja sama
wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Wzięłam do ręki książkę, ale
jednak zasnęłam. Poczułam tylko jak ktoś mi wyciąga z dłoni książkę, więc
zamruczałam i otworzyłam zaspane oczy.
- Przepraszam, znowu cię obudziłem. – westchnął Pedro na co
przetarłam oczy – Ale zasnęłaś z książką i czas spać. Więc lepiej przebierz się
w piżamkę.
- No tak. – westchnęłam wstając, gdzie poszłam do łazienki i
kiedy wróciłam to przebrałam się w piżamę
- Wcale nie wyglądasz na kogoś w ciąży. W ogóle nie
przybierasz na wadze.
- To nie było miłe. – jęknęłam kładąc się do łóżka – Muszę
wysłać kogoś na zakupy dla mnie. Chyba, że będę mogła zamówić coś przez
internet.
- Załatwię to. – puścił mi oczko – Ale jak ręka?
- Dobrze, to tylko małe skaleczenie. – westchnęłam – Nie
umieram od tego. – mruknęłam odwracając się do niego tyłem
Pedro jedynie westchnął, a ja zamknęłam oczy bo poczułam
jedną łzę. Ale jednak zasnęłam wykończona. W sumie na drugi dzień również zostałam
sama w mieszkaniu. Ale już nie miałam problemu z niczym bo jakimś cudem rzeczy,
na które mogłabym mieć ochotę były na niższych pólkach. Więc pewnie mama zanim
wszyscy wstali, przygotowała się na każdy możliwy wariant.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz