24. W ogóle nie przybierasz na wadze.

Dni mijały i jak dla mnie ciągle były takie same. Nic się nie zmieniało, albo leżałam na łóżku, albo na kanapie, albo też siedziałam na tarasie z mamą. Dużo rozmawiałyśmy, a także ja pracowałam, a ona zajmowała się sobą. Ale nadszedł weekend gdzie miała przyjechać para z Madrytu. Oczywiście moja teściowa wszystko przygotowała, tak samo jak Pedro. Rozplanował już każdą chwilę, a mi naprawdę było przykro, że nie mogę w tym wszystkim uczestniczyć. Dlatego postanowiłam się po prostu przygotować i zawaliłam pracą. Dzisiaj Pedro wstał dosyć wcześnie, aby pojechać po dziewczyny na dworzec. Tyle tylko, że i mnie obudził więc z pomrukiem odwróciłam się na plecy i otworzyłam zaspane oczy.

- Aj przepraszam. – westchnął zakładając bluzę – Nie chciałem cię obudzić.
- Ostatnio mam słaby sen. No, ale gotowy?
- Tak. – uśmiechnął się – Ale idź spać, jest dopiero siódma, przede mną długa droga na dworzec.
- Więc uciekaj, bo na pewno nie chcesz się spóźnić.
- No tak, więc dobranoc. – dał mi całusa, którego odwzajemniłam

Pedro wyszedł, więc tylko westchnęłam i przyłożyłam głowę do poduszki o dziwo znowu poszłam spać. Kiedy jednak przebudziłam się ponownie to słyszałam śmiechy, więc tylko westchnęłam bo zaspałam. Ale wstałam powoli z łóżka i założyłam na siebie leginsy i bluzkę. A na to sweter. To były jedyne rzeczy w których dobrze czułam się w domu i w sumie, nie musiałam się stroić. Tyle tylko, że leginsy robiły się coraz mniejsze i wiedziałam, że muszę poprosić Pedro, albo jego mamę aby zrobili dla mnie zakupy. W dodatku jakieś większe bluzki też by mi się przydały. Ale gotowa wyszłam z sypialni i poszłam do salonu, gdzie wszyscy siedzieli i widziałam uroczyste śniadanie. Nie powiem, ale trochę mnie to zabolało, że nikt mnie nie obudził nawet do świętowania.

- Witaj kochanie. – odezwała się do mnie mama Pedro, która mnie zauważyła – Siadaj, już ci zaparzę herbaty. – poleciała do kuchni szybciej niż cokolwiek powiedziałam, ale usiadłam w fotelu, które zwolnił mi Pedro i sam usiadł na pufie
- Hej, jak się czujesz? – odezwała się Estefania na co westchnęłam
- Dzisiaj dotarło do mnie, że moje ciuchy zaczynają być coraz mniejsze. – pogłaskałam się po brzuchu – A to dla mnie nowość, zwłaszcza że sama nie mogę iść nawet wybrać sobie nowej bluzki. Ale wracając do twojego pytania, to dzisiaj czuję się całkiem dobrze.
- To dobrze, ale pamiętam jak ja miałam problem z doborem odpowiedniej garderoby, we wszystkim czułam się grubo. – zaśmiała się a ja od razu złapałam za pyszności na stole
- Herbatka już jest. – uśmiechnęła się do mnie teściowa co odwzajemniłam – Ale od czego dzisiaj zaczynacie?
- Chcę dziewczynom pokazać miasto, i kilka atrakcji zaplanowałem. Mam dzisiaj wolne, a jutro tylko trening i znowu wolne. Bo mecz w poniedziałek dopiero.
- W takim razie przygotuje wam przekąski.
- Nie trzeba mamuś. – zaśmiał się Pedro – Kupimy po drodze. Ale może pójdziesz z nami?
- Nie, nie. Posiedzę sobie z Isabelle.
- Ale mamuś nie trzeba. – od razu się odezwałam – W końcu sama nie widziałaś miasta, a jest naprawdę śliczne. A ja dam sobie radę sama.
- Właśnie! Babciu… - Blanca zrobiła maślane oczka, na co się zgodziła, ale widziałam, że nie jest przekonana do tego pomysłu
- Obiecuję, że będę siedzieć w pokoju, na łóżeczku i robiła swoje.

O dziwo dała się przekonać i tylko ich pożegnałam, a sama zakopałam się pod koc z wszystkimi rzeczami i po prostu skupiłam na pracy, ale jednak zgłodniałam i miałam ochotę na coś innego niż miałam przygotowane na stoliku, i w sumie był to już wieczór, więc poszłam do łazienki i do kuchni gdzie przeszukiwałam szafki w poszukiwaniu czegoś dobrego. Tyle tylko, że chciałam napić się czekolady, a jak na złość ktoś odstawił słoik na górną półkę, więc westchnęłam tylko i wspięłam się na palcach po nią, ale nie miałam metra osiemdziesięciu coś jak Pedro, a nie pomyślałam o tym, aby podstawić sobie krzesło. I kiedy zadowolona ściągnęłam czekoladę to spadł mi słoik z kawą. I roztrzaskał się na drobne kawałki, jęknęłam tylko, ale od razu kucnęłam i zaczęłam sprzątać. Tyle tylko, że się przecięłam i od razu jak na złość zaczęła lecieć mi krew. I na moje nieszczęście, w drzwiach pojawiła się teściowa.

- O matko! – szybko znalazła się obok mnie, a ja tylko westchnęłam i moczyłam dłoń w wodzie – Lepiej jechać do szpitala.
- To tylko mała ranka. Nic mi nie jest. – od razu zauważyłam i w kuchni pojawiła się Estefania
- Ja opatrzę, mam w tym akurat wprawę. – rzuciła, i poszłyśmy do łazienki, ale widziałam wzrok Pedro – Wystarczy tylko wytrzeć i zakleić plastrem.
- Mówiłam o tym. – westchnęłam – Ale czasem traktują mnie jak jajko.
- Powinnaś być wdzięczna za to, ze tak o ciebie dbają. Niektórzy nie mają tego szczęścia.
- I jestem. – od razu zauważyłam, ale nie powiem jej tekst mnie poruszył – I dzięki, ale sama już sobie poradzę. – zostałam sama w łazience i sobie opatrzyłam ranę, przyklejając plaster i kiedy wyszłam to widziałam porządek w kuchni i resztę siedzącą w salonie
- Kochanie dlaczego się wspinałaś? – usłyszałam Pedro
- Chciałam tylko czekoladę i przypadkiem strąciłam kawę. Nic wielkiego, nic mi nie jest.

Oczywiście zostałam już wycofana, bo reszta wspominała dzisiejszy dzień. Chociaż widziałam, że moja teściowa jest wycofana. Ja sama wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Wzięłam do ręki książkę, ale jednak zasnęłam. Poczułam tylko jak ktoś mi wyciąga z dłoni książkę, więc zamruczałam i otworzyłam zaspane oczy.

- Przepraszam, znowu cię obudziłem. – westchnął Pedro na co przetarłam oczy – Ale zasnęłaś z książką i czas spać. Więc lepiej przebierz się w piżamkę.
- No tak. – westchnęłam wstając, gdzie poszłam do łazienki i kiedy wróciłam to przebrałam się w piżamę
- Wcale nie wyglądasz na kogoś w ciąży. W ogóle nie przybierasz na wadze.
- To nie było miłe. – jęknęłam kładąc się do łóżka – Muszę wysłać kogoś na zakupy dla mnie. Chyba, że będę mogła zamówić coś przez internet.
- Załatwię to. – puścił mi oczko – Ale jak ręka?
- Dobrze, to tylko małe skaleczenie. – westchnęłam – Nie umieram od tego. – mruknęłam odwracając się do niego tyłem


Pedro jedynie westchnął, a ja zamknęłam oczy bo poczułam jedną łzę. Ale jednak zasnęłam wykończona. W sumie na drugi dzień również zostałam sama w mieszkaniu. Ale już nie miałam problemu z niczym bo jakimś cudem rzeczy, na które mogłabym mieć ochotę były na niższych pólkach. Więc pewnie mama zanim wszyscy wstali, przygotowała się na każdy możliwy wariant. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga