Od trzech dni moja rozmowa z teściową polegała głownie na
tym, że wybierałyśmy wszystko dla dziecka. Pedro jedynie chodził po kątach i
miałam wrażenie, że nas unika. Jego mama też to zauważyła, dlatego zabrała go
na zakupy spożywcze, a ja mogłam sobie odpocząć i po prostu się zdrzemnąć. Tego
było mi trzeba.
&&&
Chodziłem za mamą, która jakby wpadła w szał zakupowy, bo
latała od półki do półki i brała dużo zdrowych rzeczy, które jej zdaniem były
idealne dla mojej żony. Ale kiedy zobaczyłem szpinak i o dziwo żabie udka w
wózku to od razu się skrzywiłem. Bo to zdecydowanie nie moje smaki. Ale w
pewnym momencie moja mama stanęła przede mną i na mnie spojrzała. Więc tylko
westchnąłem.
- Czy mi się zdaje, czy ty jesteś zazdrosny o swoją żonę?
- Jestem. – jęknąłem – Wiem, ze jest ważniejsza, ale o mnie
się tak nie troszczysz. - i bawiłem się
wózkiem
- Oj synku, synku. – zaśmiała się – Wiesz, że jesteś z
kobietą, która do ciebie idealnie pasuje? Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak
ona jest zazdrosna o twoją osobę. I jak dobrze cię zna, bo sama wie że coś nie
gra. Ale nie martw się, zrobię jutro twoje ulubione danie. – puściła mi oczko
- I czy kobieta w ciąży powinna jeść żabie udka?
- Tak naprawdę to Isabelle co nie zje to od razu jej
niedobrze. Martwię się o nią i o maleństwo. Kiedy spała, to przeczytałam jej
dokumenty i naprawdę nie są kolorowe.
- Wiem o tym, nie znam do końca medycznych terminów, ale
Internet też pomaga. – westchnąłem
- Dlatego przepraszam, że nie zapytałam jak ty się czujesz.
Czytałam wasze oświadczenie. Ale nie wiem co ty czujesz.
- Jestem cholernie przerażony. – przetarłem twarz i oparłem
się o wózek – Zawsze myślałem, że kiedy będę mieć dziecko to te dziewięć
miesięcy zleci tak jakby nic się nie działo. A tutaj nagle mamy tyle kłód
rzucanych pod nogi.
- Nie zawsze jest kolorowo. – pogłaskała mnie po ramieniu –
Dlatego musicie się wspierać nawzajem. I ty nie unikaj Isabelle kiedy jesteś
zły.
- Aż tak było to widać? – a ona pokiwała głową, że tak –
Porozmawiam z nią dzisiaj. Ale dalej nie wiem co w wózku robią te… - i
wskazałem skrzywiony na tackę na co się zaśmiała
- Oj Pedro, pamiętasz kiedy na twoje urodziny, tuż przed
waszym ślubem dostałeś wielka niespodziankę?
- Obiad prosto z La Coruny. – uśmiechnąłem się – Chcesz jej
zrobić to samo, przywieźć trochę Francji do Sevilli.
- Dokładnie, wiem, że tęskni. Jest jak ty, z tą różnicą, że
ty dalej byleś w swoim państwie. A ona tęskni za kimś kto będzie dla niej mamą
i oparciem.
- Wiem, zawsze miała babcię.
- A jej mama?
- Właściwie. – zauważyłem ściągając płatki z półki – To dużo
o niej nie rozmawia. Wiem tylko tyle, że porzuciła rodzinę kiedy siostra
Isabelle miała dwa lata. Ona to najmocniej przeżyła, bo była już sześciolatką.
Ale kiedy chciałem cokolwiek od niej wyciągnąć to od razu się obrażała. Więc
przestałem pytać.
- Rozumiem. Ale cieszę się, że między wami jest lepiej.
- Właściwie… - rzuciłem, a ona się od razu przestraszyła –
To nic złego. Po prostu myślę, że to dzięki dziecku. Owszem przed zajściem
zaczynaliśmy wychodzić na prostą, ale kiedy powiedziała mi o tym, że będę tatą,
to nie wiem… tak jakoś poczułem coś innego. Nie umiem tego wytłumaczyć.
- Poczułeś spełnienie. – uśmiechnęła się do mnie – Coś co w
podświadomości miało przyjść już dawno temu. Wiem o tym, bo my również z tatą
staraliśmy się o twojego brata dosyć długo. Ale poczekaj na to uczucie na
porodówce. Kiedy maleństwo będzie w twoich rękach i złapie cię za palec. Do tej
pory pamiętam jak ty od razu położyłeś dłoń na mojej piersi. Nie chciałeś nigdy
zasnąć bez bicia mojego serca. Za każdym razem, kiedy czytałam ci bajki ty
kładłeś się głową i wsłuchiwałeś w rytm.
- Czekam na to, owszem jestem już ojcem, ale Blancę poznałem
jak już do mnie mówiła. A tutaj… widzę każdego dnia co się dzieje z Isabelle.
Jak jej brzuch rośnie, i po prostu to coś innego, i niesamowitego. Tak naprawdę
do tej pory do mnie nie doszło to, że wystarczy jedna chwila, jedno zbliżenie i
może zrobić coś takiego. Że ja mogę coś takiego zrobić.
- Cieszę się. Bo obydwoje jesteście gotowi na dziecko. –
uśmiechnęła się do mnie na co zdziwiony na nią spojrzałem – Owszem przeraża was
to, ale to normalne przy pierwszym dziecku. Ale nie panikujecie, działacie
rezolutnie, tak jak trzeba.
- Dojrzeliśmy. – zauważyłem a ona pokiwała głową na znak, ze
się zgadza – Tyle tylko…
- Ty nie podjąłeś jeszcze decyzji gdzie zamieszkacie.
Zostałeś wypożyczony na pól roku. Isabelle będzie dopiero w szóstym, a nie może
wstawać do końca ciąży. W dodatku, jeśli wrócisz do Madrytu to nie będzie
problemu, wróci do swojego dawnego lekarza. Ale jeśli wybierzesz inne miasto,
inny kraj ona zostanie z kłopotem.
- Dokładnie, poprosiłem mojego managera aby zaczął rozmowy,
ja również staram się pokazać z jak najlepszej strony i sam chcę porozmawiać z
trenerem.
- Na dodatek Isabelle cię przytłoczyła katalogami z rzeczami
dla małego, kolorami pokoiku. A ty po prostu widzisz jej entuzjazm i nie jesteś
w stanie jej powiedzieć, aby poczekała jeszcze trochę. Aż dostaniesz
informację.
- To jedyna rzecz, która w tym momencie sprawia jej radość.
Zapomina o tym, co może być najgorszego. A ja nie chce jej tego odbierać.
- Ale kiedy ty nie
mówisz, ona widzi że coś nie gra i biedna się zamartwia. Musisz z nią
porozmawiać, musisz jej powiedzieć. Ty tego nie rozumiesz, ale ona doskonale
będzie wiedzieć co jest nie tak. Kobieta przygotowuje się na rolę życia, będzie
musiała poznać jak jej maleństwo, które nie mówi ani słowa stara się jej
przekazać to co czuję, to co pragnie. I zaufaj mi, doskonale na tobie to
trenuje bo sama poprosiła mnie o to, abym przeprowadziła z tobą rozmowę i
wyciągnęła kilka informacji, ale nie martw się. Nic jej nie powiem, to do
ciebie należy.
- Dziękuje. – dałem jej buziaka w policzek – Jesteś
najlepsza mamą pod słońcem.
&&&
Drzemka mi się przydała, ale czułam jak ktoś mnie głaszczę
po ramieniu i daje buziaka w policzek. Zamruczałam tylko i wtuliłam się w
poduszkę bardziej.
- Witaj śpioszku. – usłyszałam Pedro na co się tylko cicho
zaśmiałam – Jesteś głodna?
- Jak teraz zapytałeś, to tak troszeczkę. Ale wróciliście
już z zakupów?
- Tak. – uśmiechnął się do mnie Pedro – Mama trochę
poszalała, a na kolację musisz poczekać. Bo właściwie szykuje się impreza.
- Co twoja mama wymyśliła?
- Kolację. Dlatego możemy sobie tu posiedzieć i porozmawiać.
– dał mi buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam do niego – Bo wiem, że cię
unikałem. I od razu mówię, że przestanę bo mama mnie ostrzegła, że ty jesteś
teraz dobra w te klocki i doskonale wiesz co się ze mną dzieje.
- Po prostu się martwię. – westchnęłam i przekręciłam na
plecy
- Unikałem cię, bo nie jestem w stanie odebrać ci radości. Wiem
jak się cieszysz wybierając wszystko dla naszego maleństwa, ale mogłabyś
przystopować trochę? Poprosiłem mojego managera, aby dał mi znać gdzie będę
grać. Czy tutaj zostanę, czy wrócę do Madrytu.
- Albo będziesz grać gdzie indziej. – westchnęłam i złapałam
go za dłoń – Problem w tym, że ja nie mogę wstawać. A ty, gdzie byś chciał
grać?
- Tęsknie za Madrytem, ale tutaj też mi dobrze. I w sumie to
może zaprosimy Blancę na weekend?
- Skarbie, chcesz aby taka mała dziewczynka sama
podróżowała? – a on rzucił, że z Estefanią – Ale gdzie ty chcesz je ulokować?
Mama mieszka w drugim pokoju.
- To tylko weekend i pomyślałem o kanapie. W końcu jest
rozkładana. Po prostu tęsknie za małą.
- No dobrze, mogą przyjechać. – Ale to pewnie nie koniec?
- Nie, ale mama mi wszystko ładnie wytłumaczyła i już nie
będę się tak zachowywać.
- Naprawdę się cieszę, że jest z nami. I nie tylko dlatego,
że mam codziennie pyszne posiłki.
- Masz rację, a dzisiaj będzie pyszna kolacja. – a ja mu się
dobrze przyjrzałam – Nie powiem.
- No dobrze, ale Pedro… - i dalej bawiłam się jego dłonią na
co zdziwiony na mnie spojrzał – A dasz mi buzi? Ale wiesz… tak, aby mi się nogi
ugięły. – szepnęłam a on się jedynie zaśmiał ale wykonał to o co go poprosiłam
i nie powiem, ale to było bardzo przyjemne
- No gołąbki obiad podano. – usłyszeliśmy spod drzwi na co
Pedro zmieszany się ode mnie odsunął – Oj synku myślisz, że to maleństwo się z
proszku pojawiło? – zaśmiała się i nas zostawiła samych na co sama się
zaśmiałam i powoli wstałam z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie więc od razu
usiadłam
- Wszystko w porządku? – od razu Pedro znalazł się przy
mnie, a ja tylko pokiwałam głową, że tak – Pomogę ci. – od razu złapał mnie za
dłoń więc wstałam z jego pomocą. – Chociaż nie powiem, tęsknie za tobą, nie
robiliśmy tego już od tak dawna.
- Wiem o tym. –
westchnęłam – Ale nie możemy, trzeba czekać do końca ciąży. Ale nie skłamię
jeśli powiem, że ja też tęsknie. Ale jeśli chcesz, to możemy.
- Daj spokój, to nie jest ważne. No, ale idziemy bo czeka na
nas coś pysznego. – dał mi całusa na co zdziwiona za nim poszłam
Bardzo się cieszę że mama Pedro zamieszkała razem z nimi, w końcu to była najlepsza opcja :) Nie dość, że opiekuje się Isabelle to jeszcze wytłumaczy co nie co Pedro. Nie powinien unikać takich rozmów z żoną. Ona bardziej się denerwuje, gdy nie wie co się dzieje ^^ Pokoik dla dziecka to nie jest w tym momencie najważniejsza rzecz. Ważne, aby ciąża przebiegła bez większych komplikacji :)
OdpowiedzUsuń