23. Oj synku myślisz, że to maleństwo się z proszku pojawiło?

Od trzech dni moja rozmowa z teściową polegała głownie na tym, że wybierałyśmy wszystko dla dziecka. Pedro jedynie chodził po kątach i miałam wrażenie, że nas unika. Jego mama też to zauważyła, dlatego zabrała go na zakupy spożywcze, a ja mogłam sobie odpocząć i po prostu się zdrzemnąć. Tego było mi trzeba.

&&&

Chodziłem za mamą, która jakby wpadła w szał zakupowy, bo latała od półki do półki i brała dużo zdrowych rzeczy, które jej zdaniem były idealne dla mojej żony. Ale kiedy zobaczyłem szpinak i o dziwo żabie udka w wózku to od razu się skrzywiłem. Bo to zdecydowanie nie moje smaki. Ale w pewnym momencie moja mama stanęła przede mną i na mnie spojrzała. Więc tylko westchnąłem.

- Czy mi się zdaje, czy ty jesteś zazdrosny o swoją żonę?
- Jestem. – jęknąłem – Wiem, ze jest ważniejsza, ale o mnie się tak nie troszczysz. -  i bawiłem się wózkiem
- Oj synku, synku. – zaśmiała się – Wiesz, że jesteś z kobietą, która do ciebie idealnie pasuje? Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ona jest zazdrosna o twoją osobę. I jak dobrze cię zna, bo sama wie że coś nie gra. Ale nie martw się, zrobię jutro twoje ulubione danie. – puściła mi oczko
- I czy kobieta w ciąży powinna jeść żabie udka?
- Tak naprawdę to Isabelle co nie zje to od razu jej niedobrze. Martwię się o nią i o maleństwo. Kiedy spała, to przeczytałam jej dokumenty i naprawdę nie są kolorowe.
- Wiem o tym, nie znam do końca medycznych terminów, ale Internet też pomaga. – westchnąłem
- Dlatego przepraszam, że nie zapytałam jak ty się czujesz. Czytałam wasze oświadczenie. Ale nie wiem co ty czujesz.
- Jestem cholernie przerażony. – przetarłem twarz i oparłem się o wózek – Zawsze myślałem, że kiedy będę mieć dziecko to te dziewięć miesięcy zleci tak jakby nic się nie działo. A tutaj nagle mamy tyle kłód rzucanych pod nogi.
- Nie zawsze jest kolorowo. – pogłaskała mnie po ramieniu – Dlatego musicie się wspierać nawzajem. I ty nie unikaj Isabelle kiedy jesteś zły.
- Aż tak było to widać? – a ona pokiwała głową, że tak – Porozmawiam z nią dzisiaj. Ale dalej nie wiem co w wózku robią te… - i wskazałem skrzywiony na tackę na co się zaśmiała
- Oj Pedro, pamiętasz kiedy na twoje urodziny, tuż przed waszym ślubem dostałeś wielka niespodziankę?
- Obiad prosto z La Coruny. – uśmiechnąłem się – Chcesz jej zrobić to samo, przywieźć trochę Francji do Sevilli.
- Dokładnie, wiem, że tęskni. Jest jak ty, z tą różnicą, że ty dalej byleś w swoim państwie. A ona tęskni za kimś kto będzie dla niej mamą i oparciem.
- Wiem, zawsze miała babcię.
- A jej mama?
- Właściwie. – zauważyłem ściągając płatki z półki – To dużo o niej nie rozmawia. Wiem tylko tyle, że porzuciła rodzinę kiedy siostra Isabelle miała dwa lata. Ona to najmocniej przeżyła, bo była już sześciolatką. Ale kiedy chciałem cokolwiek od niej wyciągnąć to od razu się obrażała. Więc przestałem pytać.
- Rozumiem. Ale cieszę się, że między wami jest lepiej. 
- Właściwie… - rzuciłem, a ona się od razu przestraszyła – To nic złego. Po prostu myślę, że to dzięki dziecku. Owszem przed zajściem zaczynaliśmy wychodzić na prostą, ale kiedy powiedziała mi o tym, że będę tatą, to nie wiem… tak jakoś poczułem coś innego. Nie umiem tego wytłumaczyć.
- Poczułeś spełnienie. – uśmiechnęła się do mnie – Coś co w podświadomości miało przyjść już dawno temu. Wiem o tym, bo my również z tatą staraliśmy się o twojego brata dosyć długo. Ale poczekaj na to uczucie na porodówce. Kiedy maleństwo będzie w twoich rękach i złapie cię za palec. Do tej pory pamiętam jak ty od razu położyłeś dłoń na mojej piersi. Nie chciałeś nigdy zasnąć bez bicia mojego serca. Za każdym razem, kiedy czytałam ci bajki ty kładłeś się głową i wsłuchiwałeś w rytm.
- Czekam na to, owszem jestem już ojcem, ale Blancę poznałem jak już do mnie mówiła. A tutaj… widzę każdego dnia co się dzieje z Isabelle. Jak jej brzuch rośnie, i po prostu to coś innego, i niesamowitego. Tak naprawdę do tej pory do mnie nie doszło to, że wystarczy jedna chwila, jedno zbliżenie i może zrobić coś takiego. Że ja mogę coś takiego zrobić.
- Cieszę się. Bo obydwoje jesteście gotowi na dziecko. – uśmiechnęła się do mnie na co zdziwiony na nią spojrzałem – Owszem przeraża was to, ale to normalne przy pierwszym dziecku. Ale nie panikujecie, działacie rezolutnie, tak jak trzeba.
- Dojrzeliśmy. – zauważyłem a ona pokiwała głową na znak, ze się zgadza – Tyle tylko…
- Ty nie podjąłeś jeszcze decyzji gdzie zamieszkacie. Zostałeś wypożyczony na pól roku. Isabelle będzie dopiero w szóstym, a nie może wstawać do końca ciąży. W dodatku, jeśli wrócisz do Madrytu to nie będzie problemu, wróci do swojego dawnego lekarza. Ale jeśli wybierzesz inne miasto, inny kraj ona zostanie z kłopotem.
- Dokładnie, poprosiłem mojego managera aby zaczął rozmowy, ja również staram się pokazać z jak najlepszej strony i sam chcę porozmawiać z trenerem.
- Na dodatek Isabelle cię przytłoczyła katalogami z rzeczami dla małego, kolorami pokoiku. A ty po prostu widzisz jej entuzjazm i nie jesteś w stanie jej powiedzieć, aby poczekała jeszcze trochę. Aż dostaniesz informację.
- To jedyna rzecz, która w tym momencie sprawia jej radość. Zapomina o tym, co może być najgorszego. A ja nie chce jej tego odbierać.
-  Ale kiedy ty nie mówisz, ona widzi że coś nie gra i biedna się zamartwia. Musisz z nią porozmawiać, musisz jej powiedzieć. Ty tego nie rozumiesz, ale ona doskonale będzie wiedzieć co jest nie tak. Kobieta przygotowuje się na rolę życia, będzie musiała poznać jak jej maleństwo, które nie mówi ani słowa stara się jej przekazać to co czuję, to co pragnie. I zaufaj mi, doskonale na tobie to trenuje bo sama poprosiła mnie o to, abym przeprowadziła z tobą rozmowę i wyciągnęła kilka informacji, ale nie martw się. Nic jej nie powiem, to do ciebie należy.
- Dziękuje. – dałem jej buziaka w policzek – Jesteś najlepsza mamą pod słońcem.

&&&

Drzemka mi się przydała, ale czułam jak ktoś mnie głaszczę po ramieniu i daje buziaka w policzek. Zamruczałam tylko i wtuliłam się w poduszkę bardziej.
- Witaj śpioszku. – usłyszałam Pedro na co się tylko cicho zaśmiałam – Jesteś głodna?
- Jak teraz zapytałeś, to tak troszeczkę. Ale wróciliście już z zakupów?
- Tak. – uśmiechnął się do mnie Pedro – Mama trochę poszalała, a na kolację musisz poczekać. Bo właściwie szykuje się impreza.
- Co twoja mama wymyśliła?
- Kolację. Dlatego możemy sobie tu posiedzieć i porozmawiać. – dał mi buziaka w policzek na co się uśmiechnęłam do niego – Bo wiem, że cię unikałem. I od razu mówię, że przestanę bo mama mnie ostrzegła, że ty jesteś teraz dobra w te klocki i doskonale wiesz co się ze mną dzieje.
- Po prostu się martwię. – westchnęłam i przekręciłam na plecy
- Unikałem cię, bo nie jestem w stanie odebrać ci radości. Wiem jak się cieszysz wybierając wszystko dla naszego maleństwa, ale mogłabyś przystopować trochę? Poprosiłem mojego managera, aby dał mi znać gdzie będę grać. Czy tutaj zostanę, czy wrócę do Madrytu.
- Albo będziesz grać gdzie indziej. – westchnęłam i złapałam go za dłoń – Problem w tym, że ja nie mogę wstawać. A ty, gdzie byś chciał grać?
- Tęsknie za Madrytem, ale tutaj też mi dobrze. I w sumie to może zaprosimy Blancę na weekend?
- Skarbie, chcesz aby taka mała dziewczynka sama podróżowała? – a on rzucił, że z Estefanią – Ale gdzie ty chcesz je ulokować? Mama mieszka w drugim pokoju.
- To tylko weekend i pomyślałem o kanapie. W końcu jest rozkładana. Po prostu tęsknie za małą.
- No dobrze, mogą przyjechać. – Ale to pewnie nie koniec?
- Nie, ale mama mi wszystko ładnie wytłumaczyła i już nie będę się tak zachowywać.
- Naprawdę się cieszę, że jest z nami. I nie tylko dlatego, że mam codziennie pyszne posiłki.
- Masz rację, a dzisiaj będzie pyszna kolacja. – a ja mu się dobrze przyjrzałam – Nie powiem.
- No dobrze, ale Pedro… - i dalej bawiłam się jego dłonią na co zdziwiony na mnie spojrzał – A dasz mi buzi? Ale wiesz… tak, aby mi się nogi ugięły. – szepnęłam a on się jedynie zaśmiał ale wykonał to o co go poprosiłam i nie powiem, ale to było bardzo przyjemne
- No gołąbki obiad podano. – usłyszeliśmy spod drzwi na co Pedro zmieszany się ode mnie odsunął – Oj synku myślisz, że to maleństwo się z proszku pojawiło? – zaśmiała się i nas zostawiła samych na co sama się zaśmiałam i powoli wstałam z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie więc od razu usiadłam
- Wszystko w porządku? – od razu Pedro znalazł się przy mnie, a ja tylko pokiwałam głową, że tak – Pomogę ci. – od razu złapał mnie za dłoń więc wstałam z jego pomocą. – Chociaż nie powiem, tęsknie za tobą, nie robiliśmy tego już od tak dawna.
 - Wiem o tym. – westchnęłam – Ale nie możemy, trzeba czekać do końca ciąży. Ale nie skłamię jeśli powiem, że ja też tęsknie. Ale jeśli chcesz, to możemy.
- Daj spokój, to nie jest ważne. No, ale idziemy bo czeka na nas coś pysznego. – dał mi całusa na co zdziwiona za nim poszłam


Ale nie powiem, kiedy zobaczyłam świece, i dobrze znane mi potrawy prosto z Francji, to od razu się rozpłakałam. Naprawdę, był to miły gest ze strony jego mamy, ale usiadłam do stołu pociągając nosem i delektowałam się moimi ulubionymi przysmakami. 

1 komentarz:

  1. Bardzo się cieszę że mama Pedro zamieszkała razem z nimi, w końcu to była najlepsza opcja :) Nie dość, że opiekuje się Isabelle to jeszcze wytłumaczy co nie co Pedro. Nie powinien unikać takich rozmów z żoną. Ona bardziej się denerwuje, gdy nie wie co się dzieje ^^ Pokoik dla dziecka to nie jest w tym momencie najważniejsza rzecz. Ważne, aby ciąża przebiegła bez większych komplikacji :)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga