Był słoneczny poranek i starałam się go przespać, i nawet
wychodziło mi to dosyć skutecznie. Pedro nie było już od dwóch godzin, bo
pojechał na trening, więc siedziałam po prostu sama w domu. Ale za to miałam
wszystkie przysmaki koło siebie i wszystkie potrzebne rzeczy. Ale usłyszałam
pukanie do drzwi. Zdziwiona bo nie wiedziałam kto to, poszłam otworzyć. Chociaż
miałam nadzieje, że to nie Pedro który chce sprawdzić czy czasem nie łamię
zasad, które mi wyznaczył. Ale kiedy zobaczyłam swoja teściową to się tylko
delikatnie do niej uśmiechnęłam, i zaraz tonęłam w jej objęciach.
- Skarbie jak się czujesz? Tak się przestraszyłam jak mi
Pedro powiedział.
- Kiedy dowiedziałam się o ciąży byłam podekscytowana,
szczęśliwa i przerażona. A teraz… czuję się tylko przerażona. – poczułam łzy w
oczach – Nie wiem jak dam radę dotrwać do dziewiątego miesiąca w domu, w łóżku.
- Musisz leżeć do końca ciąży i ty tu stoisz?! W
przedpokoju. Aj ty, już do sypialni. – zawołała na co tam poszłam, a ona
usiadła obok mnie – Widzę, że mój syn dobrze cię zaopatrzył.
- Tak. Stara się mnie rozpieścić przed moim wyjazdem do
Francji. Postanowił, że do końca ciąży zamieszkam z tatą, który jest na
emeryturze i może się mną zająć. – westchnęłam
- Ale ty nie chcesz wyjeżdżać.
- Nie chcę po prostu wymieniać lekarzy co dwa miesiące,
zwłaszcza teraz w tym przypadku.
- Rozumiem cię doskonale, i w sumie nie wiem dlaczego mój
syn nie zaproponował mnie. W końcu mogę przyjechać tutaj i się wami
zaopiekować. – uśmiechnęła się do mnie
- Ale nie trzeba. Naprawdę.
- Kochanie, wiem że jest ci trudno. Straciłaś wiele kobiet w
swoim życiu, które by mogły ci pomóc i poradzić w macierzyństwie. Ale jesteś
moim jedynym promyczkiem. – puściła mi oczko – Nie mam córki, tylko dwóch
dorosłych synów. Jeden ma żonę, a drugi jest wiecznym kawalerem.
- Pedro mówił, że Fernando zamierza wrócić do Hiszpanii.
- Zobaczymy, ale teraz się o ciebie martwię. I rozumiem, że
jesteś przerażona. To w końcu twoje pierwsze dzieciątko. Dlatego mogę zostać i
ci pomóc. Wiem, że mój syn również się tobą zaopiekuje ale go to wszystko też
przeraża.
- Nie śpi od trzech nocy. A raczej zasypia i się budzi.
Myśli, że nie wiem o tym, ale w sumie nie wiem jak poruszyć ten temat tak, aby
nie zrozumiał, że mam gdzieś jego troskę.
- Aj cały ojciec. – zaśmiała się – Ale mimo tych komplikacji
jak się czujesz?
- Nawet całkiem dobrze. kiedy leżę to nie mam mdłości. I za
to jem to wszystko co mi zostawił Pedro. – jęknęłam wskazując na stolik
- Potrzebujesz porządnego obiadu a nie jakichś przekąsek.
Powiedź na co masz ochotę. – od razu podwinęła rękawy a ja się uśmiechnęłam
- Może pani zupę, tą którą tak bardzo uwielbiam? – a ona się
jedynie zaśmiała i poszła do kuchni, a ja korzystając z okazji napisałam do
Pedro, że jego mama już jest i gotuje pyszną zupkę – W takim razie może
przyjdziesz do kuchni? Chyba jak będziesz siedzieć na krześle to się nic nie
stanie?
- Oczywiście, że nie. Nie mogę po prostu wychodzić na długie
spacery, które tak bardzo uwielbiałam. – jęknęłam siadając na krześle – Chwile
dla mnie i Pedro, odkrywałam na nowo to co nas połączyło.
- Pamiętam do tej pory jak Pedro do mnie zadzwonił i
powiedział, że przywiezie ze sobą swoją narzeczoną. – uśmiechnęła się do mnie
co odwzajemniłam – Nie wiedzieliśmy nawet, że spotyka się z jakąś dziewczyną a
nagle ma narzeczoną.
- W naszym przypadku wszystkie sprawy potoczyły się dosyć
szybko.
- Ale jesteście razem i to się liczy. – puściła mi oczko – I
cieszę się, że między wami się układa. Myślę, że ten wyjazd był najlepszą
decyzją. Wiem, wiem. Nie powinnam tak mówić, oczywiście Blanca jest moją
wnuczką i ją pokochałam. Ale… nie mam zaufania do jej mamy. Wiem jak bardzo mój
syn cierpiał. A teraz, jesteście tutaj sami. I nie masz się o co martwić.
- Ma pani rację. Naprawdę jest miło, tylko we dwójkę. No
było, kiedy mogliśmy chodzić na spacery. Codziennie, a teraz… może jedynie ze
mną wyjść na balkon.
- Nadrobicie te spacery, z dzieckiem. Uwierz mi, czasem
będziesz wychodzić z nim dwa razy dziennie. A już wiecie jak będzie miało
maleństwo na imię?
- Właściwie to nie wiemy nic. – zaśmiałam się z własnej
głupoty – O matko. Jestem w trzecim miesiącu, a nic nie mamy. Nawet
podstawowych rzeczy, tak bardzo skupiliśmy się na naszym związku, problemach
Pedro w klubie.
- Pedro ma problemy?
- Miał. Był przybity, bo nie grał od samego początku, ale
teraz jest już dobrze.
- Rozumiem, no ale nie martw się. Wszystko załatwimy. –
uśmiechnął się – Jest teraz pełno sklepów internetowych, które zapewniają
wszystko co potrzebne. Plus jest taki, że ja wiem co jest potrzebne a co nie.
Młodzi teraz kupują wszystko, ale nie koniecznie jest to ważne i potrzebne. –
tylko się do niej szeroko uśmiechnęłam – No i jest w końcu uśmiech kobiety w
ciąży.
- Mmm jak ładnie pachnie. – usłyszałyśmy spod drzwi i od
razu Pedro przytulił mamę – Ale ty nie powinnaś…
- Daj jej spokój. Niech się rozerwie chociaż i zmieni
otoczenie. W sumie teraz masz wolne, ja zostanę jej opiekunką, a ty będziesz
mógł spokojnie się wyspać. W sumie teraz by ci się przydał sen. Więc uciekaj do
waszego gniazdka, a ja sobie poplotkuje z twoją żoną.
- A mogę się z nią chociaż przywitać? – rzucił na co się
zaśmiałyśmy i jeszcze dostał od mamy klapsa – Hej. – dał mi całusa – Jak się
czujesz?
- Lepiej i nie możemy się doczekać na zupę. – pogłaskałam
się po brzuchu z uśmiechem bo naprawdę byłam głodna
Ale jak się okazało jeszcze musiałam poczekać na obiad, więc
Pedro sam poszedł się przespać, a ja dalej plotkowałam z mamą. Naprawdę dużo mi
pomogła, naprowadziła na prawdziwe tory odnośnie macierzyństwa. Wiedziałam już
czym się zajmę od jutra.
&&&
Dotarłam to i dodaje nowy rozdział i idę spać... 8 godzin spędziłam w urzędzie aby mnie obsłużono w 8 min ;/ a miało być niby tak pięknie i lepiej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz