21. Musisz wrócić do Francji.

3 miesiące później

Mój brzuch był już widoczny, i wcale nie czułam się lepiej. Za to Pedro był zadowolony, każdego dnia widział jak rośnie jego chłopczyk, a w dodatku grał teraz co mecz. Musiał trochę pocierpieć, ale jednak się opłacało. Ale dzisiaj mieliśmy wizytę u lekarza, ale on nie miał rano czasu i jak się okazało, musiał odwołać dzisiejsze pójście ze mną na badania, bo był zajęty w klubie. Westchnęłam tylko, ale sama pojechałam taksówką. Siedziałam w poczekalni i nie powiem, ale uśmiech nie schodził mi z twarzy, zwłaszcza kiedy widziałam inne mamy z większymi brzuchami ode mnie. Byłam w tym momencie ciekawa jak ja będę wyglądać w późniejszych miesiącach. Ale zostałam wezwana do gabinetu, więc weszłam do środka i od razu usiadłam na krześle. Krótka gadka szmatka, i badania. Tyle tylko, że widziałam moją lekarkę, która nie miała zadowolonej miny. Po badaniach ponownie usiadłam na krześle i słuchałam tego co miała mi do  przekazania. Nie powiem, to co usłyszałam, czyli, że moje wyniki nie są dobre i muszę do końca ciąży leżeć, wbiło mnie w siedzenie. Zapytała się mnie jeszcze czy jest ktoś kto będzie mógł się mną zaopiekować, ale w tym momencie dotarło do mnie, że mój mąż nie wchodzi w grę. Nie ma go prawie całymi dniami i weekend całkowicie należy do niego. A każdy kogo znałam miał swoje zobowiązania. Ale wyznaczyła mi kolejną wizytę, więc wyszłam z gabinetu i od razu zawołałam taksówkę. Pojechałam nią prosto do domu i dobrze, że winda działała. Miałam na nosie okulary, bo przez całą drogę płakałam. Ale kiedy tylko przekroczyłam próg to zostawiłam swoje rzeczy w przedpokoju i poszłam do sypialni, gdzie położyłam się na łóżku. Już nie płakałam, ale od razu wykręciłam numer do mojej siostry i jej wszystko powiedziałam. Usłyszałam jak wchodzi do środka Pedro, więc przeszłam na bardziej przyziemne tematy. Widziałam, że chce ze mną pogadać, ale dał mi spokój. Pożegnałam się jedynie z Clemence i spojrzałam w lusterku jak wyglądam. A nie było to za ciekawe, rozmazany makijaż i podpuchnięte oczy. Westchnęłam tylko siedząc na łóżku i akurat w progu pojawił się Pedro.

- Jak się czujesz?
- Nie cierpię tej ciąży. – i od razu się rozpłakałam
- Coś się stało? Co ci powiedziała lekarka?
- Jak się okazuje ciąża jest zagrożona.
- C-co? – usiadł obok mnie na łóżku a ja starałam się wytrzeć łzy
- Okazuje się, że moja wcześniejsza choroba ma na to wpływ. Dlatego muszę leżeć do końca ciąży, a w dodatku… może się okazać, że podczas porodu mogę mieć krwotok, oczywiście zapewniała mnie, że w obecnych czasach i na to jest sposób, ale mogę nie mieć już więcej dzieci… a co jeśli stracę dziecko podczas porodu, i już nigdy nie będę mamą?
- Isabelle, nie możesz od razu myśleć w czarnych kolorach. – przytulił mnie do siebie – Lekarka powiedziała, że masz leżeć i się oszczędzać. Więc niech tak będzie.
- Nie… nie mogę leżeć. Mam firmę, muszę chodzić do toalety, coś jeść…
- A ja nie mogę być z tobą w każdej możliwej minucie. – westchnął – Musisz wrócić do Francji. – rzucił spuszczając głowę – Pod opiekę taty.
- Pedro… - i rozpłakałam się jeszcze bardziej – Nie chce…
- Wiem o tym, ja też nie chce abyś była z dala ode mnie, ale to jest najlepsza opcja. Twój tato jest na emeryturze, będzie w stanie się tobą zaopiekować. A my będziemy kontaktować się przez Internet.
- Nienawidzę tej ciąży. – wypłakałam
- I tak wiem, że jest inaczej. – westchnął – Ale musimy zadbać o naszego chłopca. I przepraszam, że nie poszedłem na badania z tobą. – i usłyszeliśmy jego telefon, który wyciągnął z kieszeni i widzieliśmy tam zdjęcie jego mamy – Później do niej zadzwonię.
- Nie, nie odbieraj jej chwili porozmawiania z synkiem. – pociągnęłam nosem i  kliknęłam akceptuj
- Hej mamo. – westchnął a ja się położyłam i wtuliłam w poduszkę – Po prostu jestem zmęczony, ale stało się coś? Tak, tak właściwie to Isabelle jest obok mnie. Poczekaj  zapytam się jej. – i się do mnie odwrócił, a ja dalej płakałam i pokiwałam głową, że nie – Właściwie to zasnęła. Tak się zagadałem z mamą, że nie zauważyłem, że już słodko śpi na łóżku. W jakiej gazecie pojawiły się nasze zdjęcia?! Przepraszam…
- Pedro… - westchnęłam
- Tak, nie śpi. Właściwie to… - spojrzał na mnie – Dowiedzieliśmy się, że nie jest dobrze z maleństwem. – a ja jedynie zakryłam twarz w dłoniach – Właściwie to mi się pewnie zbierze, że ci powiedziałem. Isabelle… mamo daj spokój. Nie musisz. – ale odłożył telefon od ucha i spojrzał na niego zdziwiony – Mama nas odwiedzi.
- Słucham?
- Powiedziała, że chce być przy tobie w tej chwili. Złapie jak najszybciej pociąg i do nas zawita.
- W jakiej jesteśmy gazecie?
- A właśnie. – od razu się ożywił i wszedł na neta – Pedro Mosquera przyłapany. Jak się okazuje, nie bez powodu wyprowadził się z Madrytu do innego miasta, gdzie jego wypłata zdecydowanie jest wyższa niż poprzednia. Wraz z nim również zamieszkała nieznajoma ślicznotka, która jak się okazuje spodziewa się dziecka! Czyżby Pedro zamierzał ustatkować się z nieznajomą mimo tego, że już ma dziecko z poprzednią partnerką? No co za debile!
- Jestem nieznajomą ślicznotką? Nie wiedzą, że masz żonę?
- No cóż nasz ślub był skromną ceremonią we Francji.
- Czy ty żałujesz tego, ze nie miałeś bajkowego ślubu na dwieście osób w sławnym kościele i nie pochwaliłeś się światu?
- Nie, nie. To był jeden z moich najlepszych dni w życiu, i nie chciałem wielkiego ślubu, sama dobrze o tym wiesz. I w sumie to wpadłem na genialny pomysł.
- Pedro ty ostatnio nie masz dobrych pomysłów. – rzuciłam wycierając nos
- Ej trochę wiary w męża. – zaśmiał się – Zrobimy tak, wydamy oficjalne oświadczenie, i w sumie dadzą nam spokój. Bo nie chce aby teraz plotkowali bo nagle się nie będziesz pojawiać na mieście.
- W sumie to jest jakiś pomysł, nie chce jakiś dziwnych nieprzyjemności. – a on się szeroko uśmiechnął i poszedł po kartkę z długopisem


Wrócił zadowolony do mnie i usiadł wygodnie na łóżku. W sumie to postanowiliśmy napisać to razem, więc dlatego na tym skupiłam swoje myśli i przez jakiś czas przynajmniej zapomniałam o tym co może mnie spotkać, i o czym dowiedziałam się od lekarza. 

1 komentarz:

  1. Spodziewałam się, że nie wszystko będzie ładne i piękne. Ale Isabelle nie powinna się załamywać, bo taki los spotyka bardzo dużo kobiet w ciąży. Firma to ostatnia rzecz o jakiej powinna myśleć. Już mamusia Pedro się nią zajmie, po za tym skoro ojciec jest na emeryturze również mógłby przyjechać do Andaluzji. Po co niepotrzebnie męczyć Isabelle podróżą ^^

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga