3 miesiące później
Po woli wychodziłam na prostą, i spokojnie wiodłam życie w
Madrycie z Pedro. Obydwoje doszliśmy do wniosku, że nasze mieszkanie nie jest
idealne, że chcielibyśmy większe i w lepszej okolicy. Dlatego zajęliśmy się
poszukiwaniem tego idealnego lokum. Chociaż nie było to łatwe, bo obydwoje chcieliśmy
co innego i nie wiem, czy to nasz wiek czy też zmieniły się nam upodobania od
czasu kiedy wzięliśmy ślub. Pedro upierał się nad domem, a ja wolałam jednak
mieszkanie. Dlatego trochę nad tym siedzieliśmy. Ale dzisiaj jednak był dzień
dla mnie. Od rana chodziłam z szerokim uśmiechem, na co Pedro się dziwił. On
sam musiał iść na trening, a nie bardzo chciało mu się wstać z łóżka. Ja sama
usiadłam, aby zapiąć sobie sandałki.
- A ty gdzie znowu idziesz?
- Ja? – zaśmiałam się – Mam randkę. Najpierw idę do
fryzjera, później kosmetyczki. Później jem lunch z Marią, spotykam się z naszą
agentką i…
- Wracasz do domu z nadmiarem ciuchów w torbie. – mruknął i
wtulił się w poduszkę
- Pedro a ty co dzisiaj w takim złym humorze? I wstajesz
trzeci dzień z rzędu tak późno. Stało się coś?
- Nie. – powiedział to dosyć szybko więc mu nie uwierzyłam –
Ale idź, bo nie zdążysz.
Dałam mu tylko buziaka w policzek i wyszłam z domu, ale na
pewno nie zostawię tak tego. Bo czułam, ze coś jest nie tak. A kiedy Pedro
zachowuje się tak jak teraz, to coś się dzieje. Ale zrelaksowałam się u
fryzjera, a później u kosmetyczki. Później jeszcze obiad z Marią. Oczywiście
najpierw poszłyśmy na małe zakupy, gdzie nie wydałam dużo jeśli mieliśmy kupić
nowe lokum. Ale w końcu poszłyśmy na obiad, gdzie zamówiłam swoje ulubione
danie.
- W takim razie zamierzacie kupić mieszkanie. – zauważyła a
ja pokiwałam głową – To dobre posunięcie?
- Dlaczego nie?
- Eee to ty nie wiesz. – westchnęła a ja coraz bardziej
byłam zdziwiona – Może lepiej porozmawiaj z Pedro.
- O nie, mów co się dzieje. Wiem, że od trzech dni jest
inny, ale nie wiem co się dzieje.
- Nie chce go wkopywać, lepiej jak on ci powie. – rzuciła i
widziałam, ze jej głupio
- No dobrze, ale czy to coś naprawdę złego?
- Zależy jaka będzie z twojej perspektywy ta nowina.
- Jakby mało było kłopotów. – westchnęłam a ona jedynie
poklepała mnie po dłoni
- Będzie dobrze. Patrz w sumie na siebie.
- Bezrobotna chudzina starająca się o dziecko. – rzuciłam
mieszając słomką w szklance
- To akurat miła część. No wiesz, staranie się o dziecko, te
częste wizyty w łóżku. – zaśmiała się – Pod prysznicem, w innych miejscach o
których nigdy by się nie pomyślało.
- No wiesz! – zaśmiałam się – My jesteśmy grzeczni. Powoli,
bez pośpiechu i stresu.
- A czy tobie to odpowiada? – spojrzała na mnie pytająco a
ja jedynie westchnęłam
- No wiesz… nie jest tak jak było na początku naszej
znajomości. Ale dużo przeszliśmy i myślę, że staramy się dotrzeć do siebie.
Więc to chyba jest jeden z powodów dlaczego nasze życie intymne jest inne. W
sumie… to jeszcze ci nie podziękowałam, za to, że go powiadomiłaś.
- Daj spokój. Wiem, ze sama byś to zrobiła w moim przypadku.
– uśmiechnęła się do mnie – Chociaż bałam się trochę, że się na mnie wkurzysz.
Ale jak widać, wszystko się dobrze skończyło.
- Zobaczymy, mam wizytę za tydzień i wtedy się dowiem. Pedro
uparł się, że pójdzie ze mną. Chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że będzie i
tak siedzieć na korytarzu.
- Skąd ja to znam. – zaśmiała się – Miguel też się tak
upierał przy badaniach kiedy byłam w ciąży, i sam chciał mi towarzyszyć podczas
porodu. Ale nie pozwoliłam mu na to. Tyle się naczytałam na ten temat, że nie
chciałam aby po prostu przestał ze mną sypiać.
- A jak to jest…
- Z dziećmi za ścianą? Normalnie, owszem musimy zachowywać
się ciszej, ale i na to da się poradzić. Czasem nie mamy sił na nic po zabawach
z nimi, ale są takie dni kiedy możemy sobie pozwolić na coś więcej. I wiem, że
się tego obawiasz. W końcu cały czas byłaś ty i Pedro, para idealna, zakochana
w sobie po uszy. Aż pewnego dnia pojawiła się jego córka i była dziewczyna. Nie
jest łatwo, ale jak widać wychodzicie na prostą.
- Potrzeba jeszcze trochę czasu. Chociaż na razie kłócimy
się tylko o to gdzie będziemy mieszkać. Pedro chce dom, ja chce mieszkanie. I
nie wiem co wykombinujemy.
- Czasem takie decyzje podejmuję się w łóżku. – puściła mi
oczko na co się zaśmiałam – Ja tylko mówię jak jest.
Lunch jednak przebiegł nam jeszcze na zwykłym plotkowaniu o
różnych sprawach, aż musiałam iść na spotkanie z naszą agentką. Która jak się
okazało miała dla nas kilka ofert. I musiałam tylko przedyskutować z Pedro,
które są najlepsze i umówić się na obejrzenie. Obładowana wróciłam do
mieszkania i dopiero kiedy ściągnęłam swoje ulubione sandałki na koturnie to
poczułam jak bardzo jestem zmęczona i jak mnie nogi bolą. Pedro o dziwo już był
w domu, w samych spodenkach dresowych leżał na kanapie i grał w jakąś gierkę.
- A nie mówiłem. – rzucił kiedy zobaczył moje torby
- Właściwie to kupiłam mało. Przyniosłam oferty domów,
trochę jedzenia bo zgłodniałam i kupiłam ci nawet nową koszulkę. – i mu
pokazałam na co wzruszył ramionami
- No dobrze, to ją zwrócę. – rzuciłam siadając w fotelu z
daniem na wynos a on mi się przyjrzał – No co?
- Pierwszy raz widzę cię jak jesz coś takiego, w dodatku od
razu z pudełka.
- Jestem głodna, bolą mnie nogi i naprawdę mam dość. Powiesz
mi w końcu co się dzieje? – a on rzucił imię naszej przyjaciółki – Pedro co się
dzieje?
- Jestem w kropce. – westchnął pauzując grę – Wszystko mi
się wali.
- Powiedź lepiej od początku.
- Dostałem propozycje wypożyczenia, do Sevilli. I mimo tego,
że nie chcę. To wiem, że to będzie świetna okazja. Obecny trener nie daję mi
dużo szans. A nie chce być po prostu piłkarzem, który siedzi na ławce i pobiera
za to kasę. Aż w końcu staję się tym co odchodzi jako pierwszy i zaczyna grać w
najniższych ligach.
- Sevilla powiadasz. – zauważyłam patrząc na oferty
- Widzisz… - warknął – Planowaliśmy kupić dom. – a ja
rzuciłam mieszkanie – I oferta z Sevilli. W dodatku jak ja mam to powiedzieć
Blance? I nie chce ją widywać tylko na ekranie monitora. Pieprzone życie. –
rzucił joystickiem na ławę na co mój obiad zleciał na podłogę – Kurwa!
- Pedro uspokój się. – westchnęłam i usiadłam obok niego na
kanapie
- Jak ja mam się uspokoić?! Moje życie to jedna wielka
porażka.
- Wcale nie. – objęłam go mając nadzieję, że się nie wyrwie
i uspokoi – Owszem mieliśmy kupić coś nowego, ale to akurat może poczekać. Albo
możemy coś kupić, i wynająć.
- Czekaj, czekaj… - zdziwiony na mnie spojrzał
- I tak jestem bezrobotna, więc co mi tam. Mogę mieszkać w
Sevilli.
- A co z nimi?
- Estefania na pewno to zrozumie, jest dorosłą kobietą. I
nie wiem czy pamiętasz, ale dawała sobie radę bez ciebie przez jakiś czas. Co
do Blanci… to mamy niezły orzech do zgryzienia.
- My?
- Jesteś moim mężem, chyba czas podejmować wspólnie decyzję.
Więc do kiedy musisz się zdecydować. – a on przysunął w moim kierunku kopertę –
Co to? – zdziwiona za nią złapałam i widziałam swoje nazwisko – Dlaczego jest
otwarta?
- Nie możesz ze mną jechać do Sevilli. – westchnął – To
oferta pracy, przyszła do ciebie trzy dni temu… jest świetna i wręcz idealna.
Taka jaką chcesz, i tutaj. W Madrycie. – a ja od razu zaczęłam czytać list –
Widzisz… zostajesz tutaj.
- Nie powiedziałam jeszcze czy zamierzam przyjąć tą ofertę.
- Daj spokój. Dobrze wiemy, że jest świetna i głupotą by było jej nie przyjąć. – warknął wstając z
kanapy i zły wszedł w mój obiad – Kurwa!
- Pedro uspokój się. – westchnęłam – Krzykami nie podejmiesz
żadnej decyzji. Nie powiedziałam nic o tym, że podejmę się tej pracy. W dodatku
od razu ci powiedziałam, że pojadę do Sevilli, bez krzyku. A wiesz dlaczego? Bo
zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli ja będę tutaj, ty w Sevilli to już całkiem
stracimy czas. Już mieszkaliśmy oddzielnie przez trzy lata. I patrz jak ciężko
było nam przetrwać ostatnie pół roku.
- Ale to dla ciebie ogromna szansa. Pragniesz w końcu
pracować. – usiadł obok mnie kładąc dłoń na moim kolanie – Musisz.
- Masz to szczęście, że ja nic nie muszę. Owszem chcę
pracować, bo siedzenie w domu mnie już nudzi. Ale mam jeszcze inny plan do
zrealizowania. Mną nie masz się co martwić, mogę w końcu pracować i w Sevilli.
Poszukam tam czegoś fajnego. – dałam mu buziaka w policzek – Mną się nie martw,
teraz jest czas na zastanowienie się co z Blancą.
Tyle tylko, ze Pedro nic nie powiedział, a mianowicie mnie
pocałował. Z każdą chwilą stawały się coraz namiętniejsze i gwałtowniejsze, a w
ruch poszły nasze dłonie. Dosyć szybko pozbywaliśmy się naszych ubrań i spadliśmy
na podłogę. Zaśmialiśmy się kiedy posunęliśmy przypadkiem stolik na kawę dalej,
ale nic sobie z tego nie robiliśmy. Pedro badał każdy milimetr mojego ciała,
doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Czułam jego męskość ocierającą się o moje
rozgrzane ciało, więc mocniej objęłam go nogami i przyciągnęłam do siebie.
Powoli, nie spiesząc się wszedł we mnie na całą długość, i z każdym pchnięciem
czułam się jak spadam w przepaść. Jednak teraz ja byłam górą i nadawałam tempo.
Czułam się jak pilot podczas lotu. Wznosiłam się i opadałam z zamkniętymi
oczami, kiedy poczułam usta Pedro badające każdy milimetr moich piersi
dochodziłam do granicy wytrzymałości. Wygięłam się w łuk i byłam jedynie w
stanie krzyknąć jego imię. Dalej czułam jak porusza się we mnie więc tylko
zacisnęłam dłoń na jego włosach i unosiłam się coraz wyżej, aż w końcu obydwoje
wyczerpani opadliśmy na podłogę.
- W takim razie wynajmiemy to mieszkanie, aby jeszcze trochę
zarobiło, a jak wrócimy to kupimy coś nowego. – uśmiechnęłam się do niego na co
się zaśmiał
- Nawet nie odpoczniesz?
- Po prostu Maria mi podsunęła pomysł. – oparłam się o jego
klatkę piersiową na co na mnie zdziwiony spojrzał – No wiesz… - rysowałam
jakieś esy floresy na jego piersi – Że czasem ważne decyzje podejmuje się w
łóżku.
- Ale kochanie. – zaśmiał się podnosząc na łokciach – My nie
jesteśmy w łóżku, tylko w salonie na podłodze.
- Czepiasz się szczegółów – wystawiłam mu język na co mnie
pocałował – Ale jak powiesz to dziewczynom?
- Nie wiem… - westchnął i się położył zamykając oczy – W
sumie to się jeszcze nie zdecydowałem. Mam ofertę, ty masz ofertę.
- Pedro… - szepnęłam – Nie patrz na mnie, tylko zadbaj o
swoją karierę. Wiem czym dla ciebie jest piłka. Uwielbiam w tobie to, że
poświęcasz się na całego swojej pasji.
- Czyli mam przyjąć ofertę?
- Podałeś już argumenty tam będziesz grać, tutaj możesz
częściej siedzieć na ławce. Teraz od ciebie zależy, co wybierzesz. Ale masz
moje poparcie w stu procentach, nie ważne gdzie będziesz grać, tam i ja będę. –
dałam mu buziaka w pierś i chciałam wstać z podłogi
- Gdzie się wybierasz? – przytulił mnie do siebie na co się
lekko uśmiechnęłam – Zostańmy tutaj, nadzy, aby było nam łatwiej pofiglować.
- Tyłek mnie boli. – zaśmiałam się – Możemy tak poleżeć, ale
na łóżku?
- Dobrze i dziękuję za wsparcie.
- Możesz mi za to podziękować. – uśmiechnęłam się szeroko –
W sypialni.
Ja nie wiem co tu się porobiło, ale obydwoje zmienili się na lepsze. Potrafią ze sobą rozmawiać i wspólnie podejmować decyzje, nie będąc przy tym egoistami. Brawo :) Sevilla to piękne miasto, więc ja bym się nawet nie zastanawiała *.* I to nie jest koniec świata, więc wizyty u Blanki czy odwrotnie to żaden problem.
OdpowiedzUsuń