18. Moje życie to jedna wielka porażka.

3 miesiące później

Po woli wychodziłam na prostą, i spokojnie wiodłam życie w Madrycie z Pedro. Obydwoje doszliśmy do wniosku, że nasze mieszkanie nie jest idealne, że chcielibyśmy większe i w lepszej okolicy. Dlatego zajęliśmy się poszukiwaniem tego idealnego lokum. Chociaż nie było to łatwe, bo obydwoje chcieliśmy co innego i nie wiem, czy to nasz wiek czy też zmieniły się nam upodobania od czasu kiedy wzięliśmy ślub. Pedro upierał się nad domem, a ja wolałam jednak mieszkanie. Dlatego trochę nad tym siedzieliśmy. Ale dzisiaj jednak był dzień dla mnie. Od rana chodziłam z szerokim uśmiechem, na co Pedro się dziwił. On sam musiał iść na trening, a nie bardzo chciało mu się wstać z łóżka. Ja sama usiadłam, aby zapiąć sobie sandałki.

- A ty gdzie znowu idziesz?
- Ja? – zaśmiałam się – Mam randkę. Najpierw idę do fryzjera, później kosmetyczki. Później jem lunch z Marią, spotykam się z naszą agentką i…
- Wracasz do domu z nadmiarem ciuchów w torbie. – mruknął i wtulił się w poduszkę
- Pedro a ty co dzisiaj w takim złym humorze? I wstajesz trzeci dzień z rzędu tak późno. Stało się coś?
- Nie. – powiedział to dosyć szybko więc mu nie uwierzyłam – Ale idź, bo nie zdążysz.

Dałam mu tylko buziaka w policzek i wyszłam z domu, ale na pewno nie zostawię tak tego. Bo czułam, ze coś jest nie tak. A kiedy Pedro zachowuje się tak jak teraz, to coś się dzieje. Ale zrelaksowałam się u fryzjera, a później u kosmetyczki. Później jeszcze obiad z Marią. Oczywiście najpierw poszłyśmy na małe zakupy, gdzie nie wydałam dużo jeśli mieliśmy kupić nowe lokum. Ale w końcu poszłyśmy na obiad, gdzie zamówiłam swoje ulubione danie.

- W takim razie zamierzacie kupić mieszkanie. – zauważyła a ja pokiwałam głową – To dobre posunięcie?
- Dlaczego nie?
- Eee to ty nie wiesz. – westchnęła a ja coraz bardziej byłam zdziwiona – Może lepiej porozmawiaj z Pedro.
- O nie, mów co się dzieje. Wiem, że od trzech dni jest inny, ale nie wiem co się dzieje.
- Nie chce go wkopywać, lepiej jak on ci powie. – rzuciła i widziałam, ze jej głupio
- No dobrze, ale czy to coś naprawdę złego?
- Zależy jaka będzie z twojej perspektywy ta nowina.
- Jakby mało było kłopotów. – westchnęłam a ona jedynie poklepała mnie po dłoni
- Będzie dobrze. Patrz w sumie na siebie.
- Bezrobotna chudzina starająca się o dziecko. – rzuciłam mieszając słomką w szklance
- To akurat miła część. No wiesz, staranie się o dziecko, te częste wizyty w łóżku. – zaśmiała się – Pod prysznicem, w innych miejscach o których nigdy by się nie pomyślało.
- No wiesz! – zaśmiałam się – My jesteśmy grzeczni. Powoli, bez pośpiechu i stresu.
- A czy tobie to odpowiada? – spojrzała na mnie pytająco a ja jedynie westchnęłam
- No wiesz… nie jest tak jak było na początku naszej znajomości. Ale dużo przeszliśmy i myślę, że staramy się dotrzeć do siebie. Więc to chyba jest jeden z powodów dlaczego nasze życie intymne jest inne. W sumie… to jeszcze ci nie podziękowałam, za to, że go powiadomiłaś.
- Daj spokój. Wiem, ze sama byś to zrobiła w moim przypadku. – uśmiechnęła się do mnie – Chociaż bałam się trochę, że się na mnie wkurzysz. Ale jak widać, wszystko się dobrze skończyło.
- Zobaczymy, mam wizytę za tydzień i wtedy się dowiem. Pedro uparł się, że pójdzie ze mną. Chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że będzie i tak siedzieć na korytarzu.
- Skąd ja to znam. – zaśmiała się – Miguel też się tak upierał przy badaniach kiedy byłam w ciąży, i sam chciał mi towarzyszyć podczas porodu. Ale nie pozwoliłam mu na to. Tyle się naczytałam na ten temat, że nie chciałam aby po prostu przestał ze mną sypiać.
- A jak to jest…
- Z dziećmi za ścianą? Normalnie, owszem musimy zachowywać się ciszej, ale i na to da się poradzić. Czasem nie mamy sił na nic po zabawach z nimi, ale są takie dni kiedy możemy sobie pozwolić na coś więcej. I wiem, że się tego obawiasz. W końcu cały czas byłaś ty i Pedro, para idealna, zakochana w sobie po uszy. Aż pewnego dnia pojawiła się jego córka i była dziewczyna. Nie jest łatwo, ale jak widać wychodzicie na prostą.
- Potrzeba jeszcze trochę czasu. Chociaż na razie kłócimy się tylko o to gdzie będziemy mieszkać. Pedro chce dom, ja chce mieszkanie. I nie wiem co wykombinujemy.
- Czasem takie decyzje podejmuję się w łóżku. – puściła mi oczko na co się zaśmiałam – Ja tylko mówię jak jest.

Lunch jednak przebiegł nam jeszcze na zwykłym plotkowaniu o różnych sprawach, aż musiałam iść na spotkanie z naszą agentką. Która jak się okazało miała dla nas kilka ofert. I musiałam tylko przedyskutować z Pedro, które są najlepsze i umówić się na obejrzenie. Obładowana wróciłam do mieszkania i dopiero kiedy ściągnęłam swoje ulubione sandałki na koturnie to poczułam jak bardzo jestem zmęczona i jak mnie nogi bolą. Pedro o dziwo już był w domu, w samych spodenkach dresowych leżał na kanapie i grał w jakąś gierkę.

- A nie mówiłem. – rzucił kiedy zobaczył moje torby
- Właściwie to kupiłam mało. Przyniosłam oferty domów, trochę jedzenia bo zgłodniałam i kupiłam ci nawet nową koszulkę. – i mu pokazałam na co wzruszył ramionami
- No dobrze, to ją zwrócę. – rzuciłam siadając w fotelu z daniem na wynos a on mi się przyjrzał – No co?
- Pierwszy raz widzę cię jak jesz coś takiego, w dodatku od razu z pudełka.
- Jestem głodna, bolą mnie nogi i naprawdę mam dość. Powiesz mi w końcu co się dzieje? – a on rzucił imię naszej przyjaciółki – Pedro co się dzieje?
- Jestem w kropce. – westchnął pauzując grę – Wszystko mi się wali.
- Powiedź lepiej od początku.
- Dostałem propozycje wypożyczenia, do Sevilli. I mimo tego, że nie chcę. To wiem, że to będzie świetna okazja. Obecny trener nie daję mi dużo szans. A nie chce być po prostu piłkarzem, który siedzi na ławce i pobiera za to kasę. Aż w końcu staję się tym co odchodzi jako pierwszy i zaczyna grać w najniższych ligach.
- Sevilla powiadasz. – zauważyłam patrząc na oferty
- Widzisz… - warknął – Planowaliśmy kupić dom. – a ja rzuciłam mieszkanie – I oferta z Sevilli. W dodatku jak ja mam to powiedzieć Blance? I nie chce ją widywać tylko na ekranie monitora. Pieprzone życie. – rzucił joystickiem na ławę na co mój obiad zleciał na podłogę – Kurwa!
- Pedro uspokój się. – westchnęłam i usiadłam obok niego na kanapie
- Jak ja mam się uspokoić?! Moje życie to jedna wielka porażka.
- Wcale nie. – objęłam go mając nadzieję, że się nie wyrwie i uspokoi – Owszem mieliśmy kupić coś nowego, ale to akurat może poczekać. Albo możemy coś kupić, i wynająć.
- Czekaj, czekaj… - zdziwiony na mnie spojrzał
- I tak jestem bezrobotna, więc co mi tam. Mogę mieszkać w Sevilli.
- A co z nimi?
- Estefania na pewno to zrozumie, jest dorosłą kobietą. I nie wiem czy pamiętasz, ale dawała sobie radę bez ciebie przez jakiś czas. Co do Blanci… to mamy niezły orzech do zgryzienia.
- My?
- Jesteś moim mężem, chyba czas podejmować wspólnie decyzję. Więc do kiedy musisz się zdecydować. – a on przysunął w moim kierunku kopertę – Co to? – zdziwiona za nią złapałam i widziałam swoje nazwisko – Dlaczego jest otwarta?
- Nie możesz ze mną jechać do Sevilli. – westchnął – To oferta pracy, przyszła do ciebie trzy dni temu… jest świetna i wręcz idealna. Taka jaką chcesz, i tutaj. W Madrycie. – a ja od razu zaczęłam czytać list – Widzisz… zostajesz tutaj.
- Nie powiedziałam jeszcze czy zamierzam przyjąć tą ofertę.
- Daj spokój. Dobrze wiemy, że jest świetna i głupotą  by było jej nie przyjąć. – warknął wstając z kanapy i zły wszedł w mój obiad – Kurwa!
- Pedro uspokój się. – westchnęłam – Krzykami nie podejmiesz żadnej decyzji. Nie powiedziałam nic o tym, że podejmę się tej pracy. W dodatku od razu ci powiedziałam, że pojadę do Sevilli, bez krzyku. A wiesz dlaczego? Bo zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli ja będę tutaj, ty w Sevilli to już całkiem stracimy czas. Już mieszkaliśmy oddzielnie przez trzy lata. I patrz jak ciężko było nam przetrwać ostatnie pół roku.
- Ale to dla ciebie ogromna szansa. Pragniesz w końcu pracować. – usiadł obok mnie kładąc dłoń na moim kolanie – Musisz.
- Masz to szczęście, że ja nic nie muszę. Owszem chcę pracować, bo siedzenie w domu mnie już nudzi. Ale mam jeszcze inny plan do zrealizowania. Mną nie masz się co martwić, mogę w końcu pracować i w Sevilli. Poszukam tam czegoś fajnego. – dałam mu buziaka w policzek – Mną się nie martw, teraz jest czas na zastanowienie się co z Blancą.

Tyle tylko, ze Pedro nic nie powiedział, a mianowicie mnie pocałował. Z każdą chwilą stawały się coraz namiętniejsze i gwałtowniejsze, a w ruch poszły nasze dłonie. Dosyć szybko pozbywaliśmy się naszych ubrań i spadliśmy na podłogę. Zaśmialiśmy się kiedy posunęliśmy przypadkiem stolik na kawę dalej, ale nic sobie z tego nie robiliśmy. Pedro badał każdy milimetr mojego ciała, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Czułam jego męskość ocierającą się o moje rozgrzane ciało, więc mocniej objęłam go nogami i przyciągnęłam do siebie. Powoli, nie spiesząc się wszedł we mnie na całą długość, i z każdym pchnięciem czułam się jak spadam w przepaść. Jednak teraz ja byłam górą i nadawałam tempo. Czułam się jak pilot podczas lotu. Wznosiłam się i opadałam z zamkniętymi oczami, kiedy poczułam usta Pedro badające każdy milimetr moich piersi dochodziłam do granicy wytrzymałości. Wygięłam się w łuk i byłam jedynie w stanie krzyknąć jego imię. Dalej czułam jak porusza się we mnie więc tylko zacisnęłam dłoń na jego włosach i unosiłam się coraz wyżej, aż w końcu obydwoje wyczerpani opadliśmy na podłogę.

- W takim razie wynajmiemy to mieszkanie, aby jeszcze trochę zarobiło, a jak wrócimy to kupimy coś nowego. – uśmiechnęłam się do niego na co się zaśmiał
- Nawet nie odpoczniesz?
- Po prostu Maria mi podsunęła pomysł. – oparłam się o jego klatkę piersiową na co na mnie zdziwiony spojrzał – No wiesz… - rysowałam jakieś esy floresy na jego piersi – Że czasem ważne decyzje podejmuje się w łóżku.
- Ale kochanie. – zaśmiał się podnosząc na łokciach – My nie jesteśmy w łóżku, tylko w salonie na podłodze.
- Czepiasz się szczegółów – wystawiłam mu język na co mnie pocałował – Ale jak powiesz to dziewczynom?
- Nie wiem… - westchnął i się położył zamykając oczy – W sumie to się jeszcze nie zdecydowałem. Mam ofertę, ty masz ofertę.
- Pedro… - szepnęłam – Nie patrz na mnie, tylko zadbaj o swoją karierę. Wiem czym dla ciebie jest piłka. Uwielbiam w tobie to, że poświęcasz się na całego swojej pasji.
- Czyli mam przyjąć ofertę?
- Podałeś już argumenty tam będziesz grać, tutaj możesz częściej siedzieć na ławce. Teraz od ciebie zależy, co wybierzesz. Ale masz moje poparcie w stu procentach, nie ważne gdzie będziesz grać, tam i ja będę. – dałam mu buziaka w pierś i chciałam wstać z podłogi
- Gdzie się wybierasz? – przytulił mnie do siebie na co się lekko uśmiechnęłam – Zostańmy tutaj, nadzy, aby było nam łatwiej pofiglować.
- Tyłek mnie boli. – zaśmiałam się – Możemy tak poleżeć, ale na łóżku?
- Dobrze i dziękuję za wsparcie.
- Możesz mi za to podziękować. – uśmiechnęłam się szeroko – W sypialni.

- W takim razie co my tu jeszcze robimy? 

1 komentarz:

  1. Ja nie wiem co tu się porobiło, ale obydwoje zmienili się na lepsze. Potrafią ze sobą rozmawiać i wspólnie podejmować decyzje, nie będąc przy tym egoistami. Brawo :) Sevilla to piękne miasto, więc ja bym się nawet nie zastanawiała *.* I to nie jest koniec świata, więc wizyty u Blanki czy odwrotnie to żaden problem.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga