16. Nie wstydź się kochanie.

Na następny dzień o dziwo wstałam dosyć szybko, Pedro jeszcze spał wtulony w poduszkę, więc najciszej jak się da wstałam z łóżka i założyłam sweter. Zeszłam na dół, ale niestety schody skrzypiały jak w starym domu więc od razu w przedpokoju pojawiła się jego mama. Tylko się do niej uśmiechnęłam i weszłam za nią do kuchni, gdzie również siedział już mój teściu popijając kawę i czytając gazetę. Przywitałam się również z nim i usiadłam na krześle.

- Nie za wcześnie jak na wakacje? – zaśmiał się
- Jakoś nie mogłam dłużej spać. Ale za to Pedro śpi jak niemowlę. – zauważyłam
- No tak, on to jak zawsze. – i postawiła przede mną herbatę za którą podziękowałam – Ale macie dzisiaj jakieś plany?
- Tak, zabieramy małą na plażę. Chyba, że Pedro w nocy zmienił plany.
- Blance podobało się na plaży. Tak samo jak tobie kiedy po raz pierwszy tu przyjechałaś. – uśmiechnął się do mnie teściu co odwzajemniłam – Ale zapowiadają dzisiaj ładną pogodę, więc idealną na plażę. – i usłyszeliśmy skrzypnięcie na schodach i do kuchni weszła Blanca – Dzien dobry panience.
- Dzień dobry. – powiedziała nieśmiało
- Nie wstydź się kochanie. – uśmiechnęła się do niej babcia – Usiądź przy Isabelle, zaraz zrobię ci herbatki. – a ona usiadła niechętnie obok mnie
- Jak się spało? Słyszałam, że dobrze się wczoraj bawiłaś na plaży. – uśmiechnęłam się do niej
- Dobrze. – powiedziała i zaraz dostała herbatę za którą podziękowała – A tatuś gdzie?
-  Jeszcze śpi. – zaśmiał się dziadek – Jak zawsze ostatni. Wielki z niego śpioch.
- Mogę iść go obudzić? – spojrzała na nas i usłyszeliśmy kolejne skrzypnięcie
- Oj mówię wam, ze musicie wymienić schody. – westchnął Pedro wchodząc do kuchni w samych bokserkach – Dzień dobry wszystkim. Mam nadzieję, że dobrze się wam spało? – i wzrok utkwił we m nie na co pokiwałam głową, że tak i się do niego uśmiechnęłam
- Wiemy, ale nigdy nie ma na to czasu, albo wystarczająco środków. – westchnął moja teściowa – Kawy czy herbaty jak dziewczyny?
- Kawy. – uśmiechnął się do niej – Muszę się obudzić, aby spędzić miły dzień z dziewczynami.

Oczywiście śniadanie minęło nam w miłej atmosferze. I jak zawsze było bardzo pyszne. Po tym jak skończyłam to postanowiłam iść na górę i wyszykować się na wyjście. Z Blancą poszła moja teściowa, więc ja mogłam się wyszykować. A i tak pewnie nie pozwoliłaby mi się ubrać. Stałam w samym stroju kąpielowym i zastanawiałam się którą sukienkę wybrać. Niestety nie mogłam nosić na sobie żadnych spodni czy też rzeczy, które by uciskały mój brzuch, więc pozostały mi tylko sukienki. W końcu postawiłam na jedną, krótką. Pakowałam swoją torbę kiedy do pokoju wszedł Pedro.

- Gotowa? – zaśmiał się na co pokiwałam głową – W takim razie daj mi pięć minut. Mała jest już gotowa i siedzi na dole z moją mamą.
- Spokojnie, muszę spakować i tak torbę. Wziąć coś tobie?
- Hmm telefon jakbyś mogła. – i zaczął się przebierać

Torba spakowana, on gotowy więc zeszliśmy na dół. Blanca od razu złapała Pedro za dłoń i wyszli przodem. Więc ja za nimi, i spokojnie spacerkiem szliśmy sobie na plażę. Na razie nie czułam zmęczenia, mimo tego, że trochę musieliśmy przejść, aby dostać się na plażę. O dziwo już kilka osób było, w tym dużo dzieci, więc sami rozłożyliśmy swoje koce i wyciągnęłam olejek do opalania. O dziwo dała mi się nasmarować i zadowolona usiadła obok tatusia. Sama nasmarowałam sobie nogi i ramiona. Niestety nie mogłam jeszcze leżeć na brzuchu, więc nie mogłam opalać się w całości. Pedro nasmarowała Blanca, zarazem przy tym dobrze się bawiąc. W sumie to na długo z nimi nie byłam, bo od razu poszli pływać i bawić się w piasku. Więc w sumie siedziałam sama przez cały czas, ale poczytałam za to książkę. Jednak w pewnym momencie już mnie nudziło takie siedzenie, więc poszłam w stronę wody, gdzie zanurzyłam chociaż stopy. Widziałam jak idą w moją stronę i od razu w oczy rzuciły mi się czerwone ramiona. Na co westchnęłam.

- Chyba pora wracać. – zauważyłam
- Jeszcze nie. – od razu zawołała Blanca
- Źle się czujesz? 
- Nie, nie. Ze mną wszystko ok, ale spalicie się i będziecie cierpieć. Już się opaliliście na ramionach.
- Chyba masz rację. – zaśmiał się – W takim razie wracamy, pewnie już czeka na nas obiad.
- Nie! – oburzyła się zakładając ręce na klatce piersiowej
- Kochanie Isabelle ma rację. jutro też przyjdziemy, mamy dwa tygodnie na to.

Dalej była nieprzekonana ale cóż zrobić, takie są dzieci. Ruszyliśmy do domu, ale w drodze powrotnej poczułam lekki ból, i dlatego zwolniłam. Pedro od razu się odwrócił i znalazł przy mnie. Ale powiedziałam mu, że muszę odpocząć i niech idzie z małą do domu, a ja dojdę. Nie był do tego przekonany, ale mała sama nalegała.

&&&

- Tatusiu czy Isabelle jest chora? – zauważyła Blanca, kiedy szliśmy do domu
- Przeszła operację. – ocknąłem się, chociaż martwiłem się o nią
- To dlatego nic nie może robić? – spojrzała na mnie
- Musi odpoczywać.
- Jest nudna. – zauważyła a ja zdziwiony spojrzałem na małą – Nie lubię jej.
- Kochanie. – westchnąłem kucając przed nią – Isabelle nie jest nudna, tylko teraz potrzebuje odpoczynku. Musisz ją bardziej poznać.
- Nie chce, i mówi jeszcze inaczej od nas. Wolę mamusię.
 - Nie mówi inaczej, nie ma tylko takiego akcentu jak my. Bo jak już ci mówiłem pochodzi z innego kraju. I mówi po francusku, ktoś kiedyś powiedział, że to język miłości.
- Blee… - skrzywiła się na co się lekko zaśmiałem
- Wiem, że wolisz mamusię. W końcu jest twoja. Ale ja jestem z Isabelle. I chcę, żebyś ją polubiła. A teraz wracajmy do domu. Dziadkowie na nas czekają.

Ruszyliśmy do domu, ale mała nie była w humorze i nie chciała już nic mówić. W sumie kiedy weszliśmy do środka to od razu rzuciła swój plecaczek i poszła na górę. Westchnąłem jedynie bo nie wiedziałem jak mam sobie z tym poradzić i wtedy zobaczyłem moich rodziców. Na szczęście wszystko zrozumieli, więc na górę poszedł mój tato.

- A gdzie Isabelle?
- Została w tyle, mam nadzieję, że nic jej nie jest. – westchnąłem
- Pokłóciliście się?
- Nie, Blanca chyba nie polubiła mojej żony. – usiadłem na krześle w kuchni – Uważa, że Isabelle jest nudna i inaczej mówi.
- Rozumiem, ale obydwie potrzebują czasu aby się zaakceptować. – uśmiechnęła się do mnie – Blanca ma mamusię i to zrozumiałe, że nie akceptuje tego, że jej tatuś ma inną dziewczynę. Jest za mała, aby to zrozumieć.
- To co mam zrobić?
- Dać im czas. Niech spędzą ze sobą więcej czasu. Ona zrozumie, że kochasz Isabelle, a twoja żona nauczy się ją akceptować i trochę poćwiczy. Musisz być pozytywnej myśli. – puściła mi oczko, a do domu weszła Isabelle – Wszystko w porządku?
- Tak. Ale gdzie mała? – weszła do środka a ja jedynie westchnąłem
- Na górze z dziadkiem. Obraziła się na mnie chyba.
- Przejdzie jej, ale powinieneś się synku posmarować kremem. Jesteś czerwony.
 - A nie mówiłam. – zauważyła moja żona – Na górze mam krem, posmaruj siebie i Blancę bo ona pewnie też będzie płakać wieczorem.

O dziwo Pedro spał jak dziecko, tyle tylko, że ja nie mogłam zasnąć. Ale kiedy mi się w końcu udało, to usłyszałam dzwonek Pedro. Podniosłam głowę, ale ten spał jak zabity na co westchnęłam i odebrałam.

- Tak?
- Czy mogę rozmawiać z Pedro? – usłyszałam jakąś dziewczynę i spojrzałam na wyświetlacz i widziałam, że to Estefania
- Nie bardzo, śpi jak zabity. – westchnęłam – Ale stało się coś?
- Nie, nie. Lepiej idź spać. – rzuciła – Jest późno.
- Na pewno nic się nie stało? Wiesz, według mnie nie dzwoni się bez powodu o trzeciej nad ranem. – a ona westchnęła – Więc?
- Właściwie to pewnie mnie wyśmiejesz.
- Zobaczymy. – i się podniosłam do pozycji siedzącej
- Po prostu dziwnie mi. – westchnęła – Po raz pierwszy jestem tak daleko od Blanci. A w dodatku nie brzmiała zbyt radośnie wieczorem kiedy z nią rozmawiałam.
- To akurat nie jest śmieszne. – zauważyłam – Może nie mam dziecka, ale wiem że się o nią martwisz. I obraziła się na Pedro. Poszło już na plaży kiedy postanowiłam wracać do domu. Nie chciałam, aby się spalili.
- To dobrze. ale niestety mała ma to do siebie, że kiedy coś jej się podoba to ciężko jest ją od tego odciągnąć. I przepraszam też za jej zachowanie.
- Nie musisz, rozumiem, że mała czuję się zagrożona i nie rozumie całej tej sytuacji. Na jej miejscu zachowywałabym się tak samo. Bo w końcu ma tatusia, i mamę i na doczepkę drugą kobietę. Nie jest tak jak sobie wyobrażała.
- Starałam się jej to wytłumaczyć, Pedro również.
- To dziecko. W sumie to sama staram się jeszcze to zaakceptować.
- Doskonale cię rozumiem. – od razu zauważyła – Masz teraz dużo na głowie. Operacja, Pedro.
- Owszem, nie jest mi łatwo. Ale staram się.
- Wiem, że między nami też nie jest za dobrze. Ale jeśli chciałabyś porozmawiać to tylko do mnie zadzwoń.
- Właściwie… - spojrzałam na Pedro, ale ten dalej spał – Wiem, że Blanca to wpadka, ale bałaś się?
- Cholernie. – zaśmiała się – Owszem mogłam zadzwonić do Pedro i mu o tym powiedzieć. Ale w końcu sama powiedziałam nie. No i mogłam również usunąć, ale kiedy słyszysz bicie serca maluszka to o tym zapominasz.
- Zawsze myślałam, że dziecko pojawi się samo w odpowiednim momencie, a teraz musi pojawić się w wyznaczonym terminie. Im starsza jestem, tym złe skutki dla mnie będą.
- Nie możesz się tym zamartwiać. Mam znajomych, którzy też mieli problem z zajściem w ciążę. Starali się sześć lat, i kiedy już stracili nadzieję, to wystarczyła jedna szalona noc bez zabezpieczenia i teraz mają ślicznego chłopca. Wam też się uda, tylko musicie wyluzować. Ty nie możesz się zamartwiać operacją, a Pedro… wiem, że cię denerwuję swoją troską.
- To miłe, wiem że mogę na niego liczyć. – zauważyłam – Ale czasem traktuje mnie jak jajko, które może się rozbić przy jednym delikatnym podmuchu wiatru. A nie wiem jak mu o tym powiedzieć, tak aby nie zrobiło się mu przykro.
- Po prostu mu to powiedź. Kiedy obydwoje rozwiniecie swoje wątpliwości to będzie wam łatwiej. A teraz może pójdziemy w końcu spać? Ty jesteś na wakacjach, ale ja mam pracę. – zaśmiała się
- No tak, przepraszam, że cię zatrzymuje.
- Nie masz za co przepraszać. To ja ciebie obudziłam.
- No tak. – zaśmiałam się cicho
- Dobranoc i przestań się zamartwiać. – zauważyła, na co sama się z nią pożegnałam


Odłożyłam jego telefon na półkę z mojej strony i sama ułożyłam się wygodniej. Może miała rację, powinnam wyluzować. 

1 komentarz:

  1. Zgadzam się z mamą Pedro. Nic na siłę! Z czasem Blanca zaakceptuje Isabelle. W końcu dziecko to tylko dziecko. Ma swoje fochy gdy coś nie idzie po ich myśli. Na całe szczęście Estafania jest z rodzaju tych "normalnych" EX, które nie mącą dzieciom w głowach tylko w racjonalny sposób próbują wytłumaczyć nową sytuację. Podobała mi się rozmowa dziewczyn. Może Isabelle zrozumie, że Estefania nigdy nie była i nie jest zagrożeniem dla jej małżeństwa :)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga