W domu siedziałam już miesiąc i kompletnie nie wiedziałam co
powinnam ze sobą zrobić. Na razie nie miałam żadnych propozycji pracy, a i tak
nie chciało mi się siedzieć w domu i po prostu nic nie robić. Nie wiem
dlaczego, ale pewnego dnia siedziałam sobie na kanapie i słuchałam co mają
ciekawego do powiedzenia w programie i postanowiłam z nudów sobie porysować.
Właściwie kiedy byłam mała to uwielbiałam sztukę, a już tym bardziej zajęcia
manualne. Tyle tylko, że Pedro sobie na prawdę upatrzył ten obrazek i włożył do
portfela. Właściwie od kiedy tu jestem to ani razu nie byliśmy ze sobą jako
kochankowie. Owszem żyliśmy razem, spaliśmy w tym samym łóżku i nic więcej.
Dlatego postanowiłam zrobić dla niego jakąś miłą niespodziankę, dlatego
najpierw poszłam na zakupy, gdzie nie było łatwo zdecydować się na jakikolwiek
komplet bielizny. Ale po dłuższym zastanowieniu postawiłam na delikatny róż. Do
tego kupiłam świece i jego ulubione wino. Więc kiedy był wieczór i wiedziałam,
że nigdzie nie wychodzi i nikt do nas nie przychodzi to zostawiłam go w
salonie, a sama poszłam wszystko przygotować i w samej bieliźnie wyszłam z
sypialni i poszłam do salonu gdzie Pedro się relaksował grając w mecz.
- Kochanie mógłbyś mi pomóc?
- W czym? - zapytał nawet na mnie nie patrząc
- Bo widzisz, nie mogę odpiąć ramiączka. - rzuciłam podchodząc do niego
- W czym? - spojrzał na mnie na co się bardziej wyprężyłam - Łał.
- Podoba ci się mój nowy komplet? Kupiłam go kilka dni temu. Ale raczej myślę, że go ściągnę. - i już miałam odpiąć sobie biustonosz, kiedy mnie do siebie przyciągnął.
- Dobrze wiesz, że to ja jestem mistrzem w odpinaniu biustonoszy. - mruknął zaglądając mi w dekolt - I coś czuję, że ci zimno
- Więc kiedy w końcu mnie pocałujesz? - szepnęłam
- Myślę, że cię nie tylko pocałuje. Ale przerzucę przez ramie, zaniosę do sypialni gdzie rzucę na łóżko - szeptał rozpoczynając wędrówkę dłonią po moim ciele schodząc coraz niżej - zedrę z ciebie bieliznę i jednym, zdecydowanym ruchem wejdę w ciebie - rzucił wkładając dłoń za gumkę na co jęknęłam - Nie będę cię oszczędzać, tylko nadam takie tempo jak teraz, aż będziesz krzyczeć do rana. - cały czas szeptał mi do ucha lekko kąsają moją szyję, na co myślałam, że oszaleje, zwłaszcza, że pod wpływem pieszczot jakie dostarczała mi jego dłoń przybliżała mnie bardziej do spełnienia. Tylko jak na złość zaczął dzwonić do niego telefon i widziałam, że co chwilę na niego zerka
- Pedro... - jęknęłam
- Dojdź mała dla mnie. - szepnął dając mi całusa lekko przegryzając mi dolną wargę. Na co eksplodowałam - Brawo- i jakby nigdy nic odebrał telefon, na co chciałam już mu odebrać go, ale od razu się zerwał, wiec usiadłam na kanapie
- Muszę iść - rzucił łapiąc za dokumenty - Mała się rozchorowała.
- A ja? chyba nie zostawisz mnie samej po grze wstępnej.
- Skarbie, jak wrócę to dokończymy. Ważniejsza dla mnie jest Blanca.
- W czym? - zapytał nawet na mnie nie patrząc
- Bo widzisz, nie mogę odpiąć ramiączka. - rzuciłam podchodząc do niego
- W czym? - spojrzał na mnie na co się bardziej wyprężyłam - Łał.
- Podoba ci się mój nowy komplet? Kupiłam go kilka dni temu. Ale raczej myślę, że go ściągnę. - i już miałam odpiąć sobie biustonosz, kiedy mnie do siebie przyciągnął.
- Dobrze wiesz, że to ja jestem mistrzem w odpinaniu biustonoszy. - mruknął zaglądając mi w dekolt - I coś czuję, że ci zimno
- Więc kiedy w końcu mnie pocałujesz? - szepnęłam
- Myślę, że cię nie tylko pocałuje. Ale przerzucę przez ramie, zaniosę do sypialni gdzie rzucę na łóżko - szeptał rozpoczynając wędrówkę dłonią po moim ciele schodząc coraz niżej - zedrę z ciebie bieliznę i jednym, zdecydowanym ruchem wejdę w ciebie - rzucił wkładając dłoń za gumkę na co jęknęłam - Nie będę cię oszczędzać, tylko nadam takie tempo jak teraz, aż będziesz krzyczeć do rana. - cały czas szeptał mi do ucha lekko kąsają moją szyję, na co myślałam, że oszaleje, zwłaszcza, że pod wpływem pieszczot jakie dostarczała mi jego dłoń przybliżała mnie bardziej do spełnienia. Tylko jak na złość zaczął dzwonić do niego telefon i widziałam, że co chwilę na niego zerka
- Pedro... - jęknęłam
- Dojdź mała dla mnie. - szepnął dając mi całusa lekko przegryzając mi dolną wargę. Na co eksplodowałam - Brawo- i jakby nigdy nic odebrał telefon, na co chciałam już mu odebrać go, ale od razu się zerwał, wiec usiadłam na kanapie
- Muszę iść - rzucił łapiąc za dokumenty - Mała się rozchorowała.
- A ja? chyba nie zostawisz mnie samej po grze wstępnej.
- Skarbie, jak wrócę to dokończymy. Ważniejsza dla mnie jest Blanca.
I już go nie było na co westchnęłam, bo tego to jeszcze nie
było. Aby jakikolwiek facet porzucił mnie dla innej. Wróciłam do sypialni gdzie
wszystko posprzątałam i się ubrałam w piżamę. W sumie nie wiedziałam co jest
nie tak z małą, że on musiał aż jechać. W sumie długo nie wracał, więc
zasnęłam. Kiedy się obudziłam to byłam sama w mieszkaniu wiec westchnęłam. Ale
za to w kuchni czekało na mnie śniadanie. Wiec zjadłam, popijając kawą i
napisałam do mojej siostry, ze jest nudno w domu i czy nie ma planów aby wpaść
do Madrytu. Ale niestety ona bawiła się na Bahama. Na co jej zazdrościłam i zastanawiałam
nad wakacjami, dlatego siedziałam sobie przed laptopem i szukałam czegoś
fajnego, i w dobrej cenie. W sumie nie wiedziałam jakie plany ma mój mąż. Ale
tak się nad tym zamyśliłam, że nawet nie usłyszałam kiedy wrócił do domu.
- Śniadanie smakowało? - usłyszałam wiec na niego spojrzałam -
Dopiero wstałaś?
- Nie, ale nie mam po co się ubierać. I tak nigdzie nie wychodzę..
- Powinnaś iść chociaż na spacer. Dobrze ci to zrobi.
- Wolę siedzieć w domu i poszukać nam wakacji. Co powiesz o Bali? Miguel tam był prawda?
- Kochanie, nie obraź się, ale już nam zaplanowałem wakacje. Chciałem zabrać Blance do dziadków. Aby ja poznali. Zresztą Estefania nie ma co z nią zrobić kiedy ona pracuje. Nie bądź zła. - rzucił zapewne widząc moją minę
- Nie kochanie, nie jestem zła. - mruknęłam wstając ze swojego miejsca, zamykając laptopa i wrzucając naczynia do zlewu - Wcale.
- Jesteś zła. - westchnął
- Nie Pedro, nie jestem zła. Jestem po prostu maksymalnie wkurwiona. A to różnica.
- Zrozum, dziadkowie mają prawo...
- Wiem! Mają prawo do wszystkiego, Blanca ma prawo do wszystkiego. Ale to do jasnej cholery mogą być nasze ostatnie, wspólne wakacje.
- Jak to ostatnie?
- Po pierwsze może wrócę do jakiejś pracy, a po drugie to kto wie. Może mi sie zmieni i postanowię zostać mamą. Chociaż z twoim zapłonem to do setki nie urodzę.
- Ok, przepraszam za to, że wczoraj cię tak zostawiłem. A co do dziecka to dobrze wiemy, że ci się nie zmieni.
- Skąd to wiesz?
- Bo cię już znam. Musielibyśmy wpaść. Co akurat nie jest łatwe w naszym przypadku. Ty nie chcesz dzieci wiec staram się nadrobić zaległości z jedynym dzieckiem. Zresztą korona ci z głowy nie spadnie jak pojedziesz z nami do La Coruny. Nie musisz jechać na modne wakacje bo i tak nie masz gdzie się nimi pochwalić.
- Spoko. - mruknęłam wychodząc z kuchni
- I co, znowu się nie będziesz do mnie odzywać? - przyszedł ze mną do sypialni
- Nie, ale nie mam ochoty się kłócić. Zresztą z Blanca wszystko ok?
- Tak, ma grypę. Czuwałem z Estefanią przy niej całą noc.
- Czekaj, czekaj. Małej nic nie jest, i ty rzuciłeś wszystko z takiego powodu?
- Boże kobieto, przecież doszłaś.
- O dziękuje ci bardzo. Sama mogłam użyć swoich palców.
- Będziemy się kłócić o seks? Nie lepiej go uprawiać?
- Sam sobie go uprawiaj. - mruknęłam wyciągając ciuchy
- Isabelle - szepnął przytulając się do moich pleców. - Dlaczego my się ostatnio kłócimy o takie błahostki? Wiem, ze nudzi ci się w domu, i cię to denerwuje. I kłócąc się ze mną o takie zwykłe rzeczy chcesz odreagować
- Seks nie jest zwykłą rzeczą. Zostawiłeś mnie kiedy byłam już porządnie nakręcona. Kiedy miałam ochotę robić z tobą takie rzeczy, o których nawet nigdy sobie nie pomyślałeś. Zresztą specjalnie kupiłam nowy komplet, przygotowałam świece, kupiłam twoje wino. Chciałam spędzić wieczór z tobą. Bo kiedy młode małżeństwo przestaje uprawiać seks to znaczy że nie są dla siebie już atrakcyjni i zaczynają mieć kochanków i się rozwodzą.
- To zróbmy dzisiaj taki wieczór.
- Nie mam ochoty. To będzie dla mnie jak seks na zgodę. I tylko z jedna pozycja.
- Przepraszam.
- Po prostu muszę znaleźć inny sposób aby cię rozpalić.
- Znajdziemy taki moment. - dał mi całusa w skroń - Ale powinnaś wyjść na spacer. Od trzech dni siedzisz w mieszkaniu.
- Nie chce mi się samej. Nie ma tu jakiegoś fajnego miejsca w okolicy.
- Może pójdziemy razem? I coś znajdziemy?
- Nie wychodzisz? Zobaczyć czy twoja córka zjadła zupkę. Bo nie wiem czemu ona nie potrafi zająć się dzieckiem sama. – rzuciłam ironicznie
- Musiała popracować i wcześnie wyjść do pracy. Czekałem na nianie.
- Nie, ale nie mam po co się ubierać. I tak nigdzie nie wychodzę..
- Powinnaś iść chociaż na spacer. Dobrze ci to zrobi.
- Wolę siedzieć w domu i poszukać nam wakacji. Co powiesz o Bali? Miguel tam był prawda?
- Kochanie, nie obraź się, ale już nam zaplanowałem wakacje. Chciałem zabrać Blance do dziadków. Aby ja poznali. Zresztą Estefania nie ma co z nią zrobić kiedy ona pracuje. Nie bądź zła. - rzucił zapewne widząc moją minę
- Nie kochanie, nie jestem zła. - mruknęłam wstając ze swojego miejsca, zamykając laptopa i wrzucając naczynia do zlewu - Wcale.
- Jesteś zła. - westchnął
- Nie Pedro, nie jestem zła. Jestem po prostu maksymalnie wkurwiona. A to różnica.
- Zrozum, dziadkowie mają prawo...
- Wiem! Mają prawo do wszystkiego, Blanca ma prawo do wszystkiego. Ale to do jasnej cholery mogą być nasze ostatnie, wspólne wakacje.
- Jak to ostatnie?
- Po pierwsze może wrócę do jakiejś pracy, a po drugie to kto wie. Może mi sie zmieni i postanowię zostać mamą. Chociaż z twoim zapłonem to do setki nie urodzę.
- Ok, przepraszam za to, że wczoraj cię tak zostawiłem. A co do dziecka to dobrze wiemy, że ci się nie zmieni.
- Skąd to wiesz?
- Bo cię już znam. Musielibyśmy wpaść. Co akurat nie jest łatwe w naszym przypadku. Ty nie chcesz dzieci wiec staram się nadrobić zaległości z jedynym dzieckiem. Zresztą korona ci z głowy nie spadnie jak pojedziesz z nami do La Coruny. Nie musisz jechać na modne wakacje bo i tak nie masz gdzie się nimi pochwalić.
- Spoko. - mruknęłam wychodząc z kuchni
- I co, znowu się nie będziesz do mnie odzywać? - przyszedł ze mną do sypialni
- Nie, ale nie mam ochoty się kłócić. Zresztą z Blanca wszystko ok?
- Tak, ma grypę. Czuwałem z Estefanią przy niej całą noc.
- Czekaj, czekaj. Małej nic nie jest, i ty rzuciłeś wszystko z takiego powodu?
- Boże kobieto, przecież doszłaś.
- O dziękuje ci bardzo. Sama mogłam użyć swoich palców.
- Będziemy się kłócić o seks? Nie lepiej go uprawiać?
- Sam sobie go uprawiaj. - mruknęłam wyciągając ciuchy
- Isabelle - szepnął przytulając się do moich pleców. - Dlaczego my się ostatnio kłócimy o takie błahostki? Wiem, ze nudzi ci się w domu, i cię to denerwuje. I kłócąc się ze mną o takie zwykłe rzeczy chcesz odreagować
- Seks nie jest zwykłą rzeczą. Zostawiłeś mnie kiedy byłam już porządnie nakręcona. Kiedy miałam ochotę robić z tobą takie rzeczy, o których nawet nigdy sobie nie pomyślałeś. Zresztą specjalnie kupiłam nowy komplet, przygotowałam świece, kupiłam twoje wino. Chciałam spędzić wieczór z tobą. Bo kiedy młode małżeństwo przestaje uprawiać seks to znaczy że nie są dla siebie już atrakcyjni i zaczynają mieć kochanków i się rozwodzą.
- To zróbmy dzisiaj taki wieczór.
- Nie mam ochoty. To będzie dla mnie jak seks na zgodę. I tylko z jedna pozycja.
- Przepraszam.
- Po prostu muszę znaleźć inny sposób aby cię rozpalić.
- Znajdziemy taki moment. - dał mi całusa w skroń - Ale powinnaś wyjść na spacer. Od trzech dni siedzisz w mieszkaniu.
- Nie chce mi się samej. Nie ma tu jakiegoś fajnego miejsca w okolicy.
- Może pójdziemy razem? I coś znajdziemy?
- Nie wychodzisz? Zobaczyć czy twoja córka zjadła zupkę. Bo nie wiem czemu ona nie potrafi zająć się dzieckiem sama. – rzuciłam ironicznie
- Musiała popracować i wcześnie wyjść do pracy. Czekałem na nianie.
Nic nie powiedziałam, a po prostu wyciągnęłam ciuchy i poszłam
do łazienki się ubrać. W sumie miał rację, powinnam iść się przewietrzyć to
może jakoś mi przejdzie zły humor. Kiedy byłam gotowa, to wyszłam z łazienki i
w sumie widziałam jak Pedro zakładał kurtkę. Zdziwiona na niego spojrzałam, bo
znowu pewnie mnie zostawiał.
- No ubieraj kurtkę i idziemy na spacer. Może kupię ci jakiegoś
psa?
- Nie dziękuje. Wole być sama. – zauważyłam – No, ale na pewno
chcesz iść?
- No tak, chodź. – złapał za klucze od domu i wyciągnął dłoń w
moją stronę
W sumie to założyłam trampki i kurtkę i byłam gotowa. Wyszliśmy
z domu i nie wiedziałam w którą stronę iść, ale Pedro złączył nasze palce ze
sobą i ruszyliśmy przed siebie. Na szczęście pogoda nam dopisywała, bo nie było
za ciepło ani za zimno. W sumie tak chodziliśmy i nie było w ogóle niczego
fajnego. Tylko westchnęłam bo nie wiem w jaki sposób wybraliśmy okolicę.
- Miałaś rację, nie ma nic fajnego. – westchnął na co pokiwałam
głową – Może to czas zmienić mieszkanie?
- Pedro, nie stać nas. – od razu zauważyłam – Nie mam pracy, a
ty chcesz sprzedać to mieszkanie i co kupić? Większe?
- Noo… albo domek.
- Nie podejmujesz pochopnie decyzji? Jak wiesz, nie mamy kasy
więc nie stać nas na dom. Ok, sprzedamy nasze obecne, dostaniemy połowę i skąd
dostaniesz to drugie pół na dom?
- Z kontraktu.
- Nie stać mnie na dom w tym momencie.
- Nie musisz płacić, ja mam kasę.
- Pedro, mieszkanie kupiliśmy po połowie, i jest nasze wspólne.
A ty chcesz sprzedać to co mamy i sam kupić dom.
- Chciałem po prostu zrobić pokój dla małej. – westchnął
- Nie potrzebujemy do tego domu, zresztą ona i tak z nami nie
mieszka, tylko z matką. U nas może zostawać na noc, ale również może spać w
pokoju gościnnym.
- Ale to nie jest pokój dla dziecka. – od razu się oburzył
- Owszem, ale nie możesz podejmować takich decyzji. Owszem
rozumiem, że chcesz dla niej jak najlepiej, ale uważam, że od razu wydawać taką
ilość pieniędzy to już lekka przesada. Zważając na to, że moje oszczędności się
kończą. A znalezienie pracy wcale nie jest takie łatwe.
- Chcę stworzyć dla niej dom.
- Wiem, rozumiem to. Ale ona już ma dom. Ma swój pokój. Ja jako
dziecko też wolałam swój pokój na wsi, niż w Paryżu.
- Ale obiecaj, że rozważysz to. – od razu na mnie spojrzał na co
pokiwałam głową, że tak – Dzięki. – uśmiechnął się do mnie co lekko
odwzajemniłam, chociaż nie miałam w planach rozważania tego planu
Czasami mam wrażenie, że oni obydwoje nie dorośli do małżeństwa bądź lepiej im było gdy Isabell wyjeżdżała. Bo oni kompletnie nie potrafią ze sobą porozmawiać. Ciągle są niedomówienia i kłótnie o błahostki. W ten sposób daleko nie zajadą. Pedro powinien przedstawić Isabelle plan z wakacjami i dość do kompromisu. Przecież mogli jechać do Galicji, a potem na Bali. Z kolei ona nie powinna rzucać ironią w dyskusji o jego córce, bo to trochę egoistyczne z jej strony i czasami zachowuje się jakby to ona była dzieckiem. Skoro chce zostać matką powinna wiedzieć, że nawet głupi ból paluszka u dziecka powinien postawić rodzica na nogi.
OdpowiedzUsuń