11. Myślę, że babcia by od razu przyjechała do synka pomóc.

W Madrycie byłam już dwa tygodnie, ale dopiero teraz dowiedzieli się o tym inni. Dlatego Maria od razu do mnie zadzwoniła i zaprosiła na zakupy. W sumie kiedy Pedro był na treningu to ja nie miałam co robić, dlatego się zgodziłam i wstałam dosyć wcześnie rano, bo Maria zawoziła dzieciaki do szkoły. Tyle tylko, że padał deszcz i nie bardzo chciało mi się wychodzić z domu. Wróciłam z toalety i usiadłam na łóżku, i dopiero Pedro się budził i z uśmiechem na mnie spojrzał.

- Co taka mina?
- Deszcz pada. – jęknęłam
- Oj, ale wychodzisz gdzieś? – zaśmiał się podnosząc się do pozycji siedzącej, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi i dlaczego jest taki zadowolony – Bo jeśli siedzisz w domu to chyba nie ma nic złego w deszczu.
- Wychodzę, na zakupy z Marią. Ale tak leje, że aż mi się nie chce. A do tego dostałam okres.
- No to nie za ciekawie. Ale masz nowe kalosze. – na co się do niego uśmiechnęłam – No i jaki uśmiech się pojawił. – sam się zaśmiał i przygarnął mnie pod kołdrę – Podwieźć cię?
- Raczej nie, ona zawozi dzieciaki do szkoły i mamy spotkać się na mieście. Jakoś dojdę w moich nowych kaloszach, sprezentowanych przez męża.
- Brawo, może obiad też zjemy na mieście? Odbiorę cię.
- A może zjemy w domu, ugotuje coś? Bo chyba nie będziemy tak długo robić zakupów w Ikei?
- Jedziecie do Ikei? Coś chcesz kupić? – zdziwiony na mnie spojrzał a ja udałam, że myślę
- Może kupię świeczki i nowe poduszki? Sama nie wiem, na co się skuszę. Ale potrzebujesz coś? – spojrzałam na niego z dołu a on od razu rzucił, że nie – Ale o której wrócisz?
- Hmm napisze ci ok? Bo jak Maria jedzie na zakupy to mnie pewnie Miguel zatrzyma. Dzieciaki zjedzą w szkole to pewnie on będzie głodny.

Pokiwałam jedynie głową i zadzwonił budzik Pedro, na co westchnęłam bo musiał wstawać, aby zdążyć na trening. Wyswobodziłam się z jego objęć i sama wstałam z łóżka, aby się ogarnąć. Tyle tylko, że on sam wstał i mnie do siebie przyciągnął. Zdziwiona na niego spojrzałam, ale złożył delikatnie całusa na moich ustach. Odsunął się ode mnie na mała odległość i szepnął, że teraz będzie dla niego lepszy dzień. Uciekł do łazienki, na co sama stałam z lekkim uśmiechem na środku sypialni i dotknęłam ust. Mały gest, ale może podnieść nas na duchu w taką pogodę. W sumie wyszykowałam się w ciepłe rzeczy i moje nowe kolorowe gumowce, które kupił mi Pedro. Miałam taką minę, więc mnie i tak podrzucił na miasto i szybko uciekłam pod daszek czekając na Marię. W Ikei, to ona chyba oszalała. Nie wiem ile rzeczy nakupiła, ale trochę ich było. Ja w torbie miałam zaledwie świeczki i pościel.

- No dobra, wiem, że ci się nie podoba pogoda za oknem. Ale powinnaś się uśmiechnąć.
- Mam okres, i czuję w głębi serca, że kończy się mój miesiąc miodowy. – westchnęłam
- Znowu? Oczywiście wiem wszystko od mojego męża. To plotkara.
- Nic nie szkodzi, w końcu jesteście przyjaciółmi. A to nie tajemnica, że między nami nie jest za kolorowo. Pedro ma tajemnicę o których nie wiedziałam i muszę się z tym uporać. Niby chce, abym poznała jego byłą i dziecko. Ale nie rozumie, że to jego była. To dla mnie jednak przeszkoda, zważając na to, że to jego pierwsza i prawdziwa miłość.
- Doskonale cię rozumiem. Ja do tej pory nie wiem nic o byłych Miguela. To dla nas temat tabu. Wiem jedynie ile miał, ale nic więcej. Bo to wiadome, że zaczynamy się wtedy porównywać.
- Bo tak jest, ona ma z nim dziecko. I wiem, że jest z tego powodu szczęśliwy. A ja… nie jestem jeszcze gotowa. Liczyła się dla mnie praca, którą porzuciłam.
- Jeśli mam być szczera, to akurat porzucenie pracy było dobrym wyborem. Wiem, lubiłaś to. Ale zaczynaliście coraz bardziej się od siebie oddalać, a to nie jest dobre.
- Wiem o tym. – westchnęłam – Kocham go, bo tego nie mogę zaprzeczyć. Ale jednak…
- Porozmawiaj z nim. Usiądź na kanapie, wyłączcie telefony i po prostu porozmawiajcie. Jesteście dwójką dorosłych dzieci, ale czasem po prostu zachowujecie się jak dzieci.
- Czasem po prostu nie wiem jakich argumentów używać, aby się nie pokłócić.
- Kłótnia czasem jest zdrowa. Ale wy potrzebujecie poważnej rozmowy dwójki dorosłych osób, które postanowiły wytrwać w małżeństwie do końca życia. I kto wie może postanowicie mieć swoje dzieci, bo przecież Pedro nie ma nic przeciwko co?
- Chyba nie. To ja raczej muszę się przełamać.
- Ja wiem, że możesz się bać utraty sylwetki… - a ja od razu zaprzeczyłam
- Nie o to chodzi. Boję się, że dopadnie mnie depresja jak moją matkę i odejdę. Musiałam wychowywać siostrę sama, no ok z pomocą babci. Ale teraz nie mam nikogo takiego. Mama Pedro też mieszka daleko.
- Myślę, że babcia by od razu przyjechała do synka pomóc. Przecież byłam na waszym ślubie. Ona jest zapatrzona w ciebie jak w obrazek. Trochę wiary i wszystko minie. A jak nie, to uwierz mi czasem pomaga wpadka. – puściła mi oczko

Tylko się zaśmiałam i w sumie to mi nawet polepszyło humor i kupiłam trochę więcej rzeczy. Więc obładowana torbą wysiadłam pod mieszkaniem i weszłam na górę, gdzie postanowiłam ugotować coś dobrego. Ale nie było tego za dużo w lodówce, więc wiedziałam, że to pora iść na zakupy. Bo co jak co, ale nie zamierzam być głodna. Przygotowałam coś na szybkiego i do mieszkania wpadł Pedro, rzucając torbę na podłogę w przedpokoju.

- Umieram z głodu. – westchnął wpadając do kuchni – Miguel był zbyt zajęty sobą.
- W takim razie musisz zadowolić się czymś na szybkiego. – rzuciłam nakładając mu na talerz makaron – Nie mamy tego za dużo w lodówce.
- Zakupy?
- Masz dzisiaj ochotę? Bo jak nie, to możesz jechać jutro. – od razu rzuciłam nakładając sobie
- Wolę dzisiaj. Pojedziemy razem to szybciej nam zleci. Bo wiesz, że nie zawsze wiem co akurat jest nam potrzebne.
- Bo ja akurat wiem.
- Wiesz, wiesz. W końcu dobrze wiesz na jakie słodkości masz ochotę. – uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam
- Dobrze, w takim razie pojedziemy po obiedzie. Może będzie mniej ludzi. W sumie trzeba by było zrobić jakąś listę. Bo ta na lodówce jest mała.
- Damy radę, ale jak tam w Ikei? – a ja się jedynie uśmiechnęłam – Ile?
- Trzysta. Kupiłam pościel, nową kołdrę. Świeczki na wieczór. No i jeszcze kilka drobiazgów.
- Kobiety. – zaśmiał się


Ale dosyć szybko zjadł obiad i trochę odpoczęliśmy siedząc przy stole i spisując co jest nam potrzebne. Kiedy lista była gotowa to pojechaliśmy na zakupy. Nie wiem dlaczego, ale kiedy mieliśmy listę to i tak mieliśmy w wózku więcej niż potrzeba nam było. Dlatego kiedy usłyszałam cenę przy kasie to myślałam, że złapie się aż za głowę. Ale za zakupy zapłacił Pedro. Wróciliśmy do domu i od razu zabraliśmy się za rozpakowywanie zakupów i naprawdę połowy nie potrzebowaliśmy. Ale za to do oglądania filmu mieliśmy i popcorn i czekoladki. Dlatego zadowolona rozłożyłam się na kanapie i wtuliłam w Pedro, który sam rozłożył się wyciągając przed siebie nogi. Na dodatek zrobił jakieś zdjęcie telefonem i nie wiedziałam o co mu chodzi, ale widziałam jak dodawał to na jakąś aplikację. Więc tylko westchnęłam bo widać, że mój mąż też wpadł w wir aplikacji. 

1 komentarz:

  1. Cóż, "na pierwszy rzut oka" Estefania nie wydaje się być taka zła. Oczywiście to nadal była Pedro przez co Isabelle może czuć się niekomfortowo, ale już tyle razy chłopak jej podkreślił, że tylko ona się liczy, że powinna mu zaufać i w to uwierzyć. Po za tym matka jego dziecka nie wydaje się być również zainteresowana powrotem do niego. Ale kto wie, kto wie ^^ w każdym bądź razie Isabell powinna się wziąć w garść i poznać Blancę. Może nie taki diabeł straszny jak go malują ^^

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga