Moja siostrzyczka wyjechała zostawiając nas samych i coraz
bliżej zbliżał się mój wyjazd. Ale był weekend i Pedro pauzował za kartki,
dlatego postanowiłam to wykorzystać. Dlatego w pracy wszystko przygotowałam i
zadowolona rano wstałam wcześniej niż zazwyczaj i wcześniej od niego. Torba
była spakowana i ubrana w ciepłe ciuchy usiadłam okrakiem na Pedro. Na co
zamruczał i wtulił się w poduszkę.
- Kochanie musisz wstać. – szepnęłam mu do ucha
- Nie, mi tu dobrze. – zamruczał
- Nawet jeśli siedzę ci na plecach nago?
- Taak? – podniósł lekko głowę na co się zaśmiałam – Ej nie
bawię się tak. Wychodzisz?
- Wychodzimy. Tylko musisz wstać i wrzucić do mojej torby
same najpotrzebniejsze rzeczy.
- Ale jak to? Albo raczej po co?
- Ponieważ zamierzam porwać mojego męża na romantyczny
weekend. Wiem, wiem wolałbyś być na boisku. Ale zamówiłam nam już hotel z dala
od wszystkiego.
- Dlaczego? – i chciał wstać, więc usiadłam na łóżku obok
- Co dlaczego?
- No to wszystko, nie lepiej zostać w mieszkaniu? Pójść do
kina, albo kolację?
- Oj Pedro, psujesz mi całą zabawę. Kino to takie oklepane,
a chciałabym zrobić dla ciebie coś więcej. Ale jak widać tylko ja mam na to
ochotę.
- Po prosto nie rozumiem po co.
- No dobrze. W takim razie zadzwonię i odwołam rezerwację. –
westchnęłam wstając z łóżka i ściągając z siebie płaszcz
- Isabell…
- Nic się nie stało, śpij dalej. – wyszłam z sypialni i od
razu złapałam za telefon, gdzie szukałam numeru do hotelu
Szybko się z nim połączyłam i odwołałam rezerwację, ale
niestety nie odzyskałam już kaucji, wiec tylko westchnęłam. Bo naprawdę
chciałam wyjechać na dwa dni, ale musiałam obejść się smakiem. I zostały mi
zaledwie kilka dni w Madrycie. Siedziałam w kuchni z kubkiem kawy i bawiłam się
obrączką kiedy z sypialni wyszedł Pedro w pełni ubrany.
- Przepraszam, masz rację.
- Nic nie szkodzi. Śniadanie już jest gotowe, smacznego. –
rzuciłam wstając z krzesła - A ja za ten
czas wrzucę pranie. Masz coś?
- Kochanie daj spokój. Pojedziemy.
- Nie, Pedro. Nie pojedziemy. Odwołałam naszą rezerwację,
więc nie ma weekendu, nie ma już niczego.
- Jak zawsze podejmujesz decyzje za szybko. – mruknął
- Tak bo cieszyłam się jak głupia z tego weekendu. Chciałam
zrobić coś dla ciebie, dla nas. Bo mimo tego, że jestem tutaj to i tak się nie
widujemy. Ale nie, ty nie chcesz. Ok, rozumiem to. Zostajemy w Madrycie w
mieszkaniu, gdzie razem po prostu obejrzymy mecz późnym wieczorem. A teraz
zjedź, a ja zajmę się przygotowaniami do wyjazdu.
- Yhym, zajebiście po prostu. Teraz jesteś na mnie zła.
- Tak, jestem na ciebie zła. Bo staram się jak mogę, ale to
nic nie daje. – rzuciłam wychodząc
- A obrączka? – zawołał
za mną
- Niech leży, nie mam ochoty jej dzisiaj nosić!
- Może w ogóle nie masz ochoty być moją żoną?! – przyszedł
za mną do sypialni – Chociaż nie, dla ciebie tak wygodnie. Przyjedziesz raz na
jakiś czas na gotowe i później dalej cię nie ma. Wygodniej jest nie wiedzieć co
się dzieje w życiu innych. Bo najważniejsza jest Isabelle i jej praca! A tak
naprawdę to gówno prawda, bo mnie nie interesuje to jak musisz ratować
hiszpańską filię. Nie ratujesz świata!
- Ciężko zarabiam na nas!
- Gówno prawda! Świetnie radze sobie bez ciebie! To, że się
dorzucasz do mieszkania to jeszcze o niczym nie świadczy! Byłaś ze mną tylko
raz na zakupach do tego mieszkania. I od tamtej pory nic nie robisz, nawet nie
kupiłaś pieprzonego kwiatka!
- To w takim razie dlaczego nie wniosłeś pozwu o rozwód?!
- Właśnie się nad tym zastanawiam! I wiesz co, chyba to
zrobię. Bo mam dosyć ciebie, i tego co niby jest między nami. Chcę żonę, owszem
ale tutaj, na pieprzonym miejscu! A nie tylko przelotnie.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś tego wcześniej? - spojrzałam na niego z łzami w oczach
- Bo wiem, ze nigdy nie porzucisz pracy dla mnie! Nie jestem
dla ciebie aż tak ważny. I chcesz znać prawdę? To nie tak, że mi się od razu
spodobałaś. Po prostu chciałem zapomnieć o poprzednim związku! Akurat ty się
pojawiłaś.
- Pedro… - szepnęłam siadając na łóżku
- Nie ma Pedro, mam dość! Chcę być szczęśliwy, z kimś przy
moim boku a ty mi tego nie zagwarantujesz.
- Wystarczyło powiedzieć.
- Powiedziałem, a teraz najlepiej będzie jak po prostu
szybciej polecisz do Londynu czy gdziekolwiek masz teraz być. Potrzebuje
samotności i przemyśleć kilka spraw.
- Jeśli wyjdę to będzie dla nas zapewne koniec.
- Więc będzie. Co się stało, to się nie odstanie. – rzucił –
Wychodzę, więc jak wrócę mam nadzieję, że już ciebie nie będzie.
Usłyszałam tylko trzask drzwi i po prostu się rozpłakałam.
Nie jest miło usłyszeć tyle przykrych słów. I myślałam, że naprawdę się mu
spodobałam, a on mnie po prostu wykorzystał i teraz rzuca. Ale wzięłam się w
garść i spakowałam wszystkie rzeczy, i pojechałam na dworzec. Musiałam dostać
się do Barcelony, a później pociągiem do Paryża. Tyle tylko, ze nie było mi
łatwo, bo w głębi duszy czułam, że dostanę papiery rozwodowe. I będzie to
koniec mojego małżeństwa… po pierwszej kłótni.
I bomba wybuchła ... prędzej czy później to musiało nastąpić ^^ Pedro w końcu nie wytrzymał i cóż, ma rację że Isabell zareagowała zbyt szybko. Miał prawo być zaskoczony jej propozycją, a ona na jego zwykłe zdziwienie odwołała rezerwację. A potem się obraziła dolewając oliwy do ognia. Może to i nie jest powód do ostrej kłótni i groźby rozwodem, ale na pewno nazbierało się tego w ostatnich miesiącach. Isabell powinna się zastanowić co jest jej priorytetem. Małżeństwo czy praca.
OdpowiedzUsuń