4. Każdy człowiek w pewnym sensie jest samotny.

Dzisiaj miała do nas przylecieć moja młodsza siostra, Clemence, dlatego dzień wcześniej już wszystko przygotowaliśmy, pokój a nawet zrobiliśmy porządne zakupy. Na dodatek pojechałam po nią na lotnisko wraz z Pedro, który musiał mnie najpierw odebrać z pracy. Kiedy mnie zobaczył to tylko pokiwał głową, ale nie ma się co dziwić. W końcu mieliśmy ostatnio mały problem z widywaniem się, a kiedy wsiadłam do auta, byłam załadowana rzeczami.

- Pół firmy zniesiesz do domu.
- Wiem.  – westchnęłam – Ale tak już jest, a teraz lotnisko. Myślę, że się zmieści na tyle.
- To na pewno. – zaśmiał się – Pasy.
- Oj tam. – westchnęłam, ale zapięłam pasy
- Dbam o ciebie, i twoje bezpieczeństwo. Zresztą nie wiem dlaczego cała twoja rodzina nie zapina pasów.
- Oj tam. I z tego co mi pisała to wyleciała punktualnie, oby też wylądowała na czas.
- Więc mówisz, że przylatuję do nas prosto z Rzymu. A tutaj, czym się będzie zajmować?
- Nie wiem, ale pewnie nam powie.

Pedro się jedynie do mnie uśmiechnął i całkowicie skupił na jeździe, a ja w spokoju mogłam jeszcze trochę popracować. Dlatego kiedy zaparkował na parkingu to schowałam do torby swój laptop i zadowolona wysiadłam z auta. Od razu kiedy go zamknął, to ruszyliśmy w stronę lotniska. Oczywiście on szybciej znalazł terminal i czekaliśmy na moją młodszą siostrzyczkę. Kiedy ją zobaczyłam to od razu się szeroko uśmiechnęłam i zaraz ją miałam w ramionach.

- Kochana jak miło, że jesteście obydwoje.
- No wiesz, tylko Pedro ma prawo jazdy.
- No tak, a ty szwagrze jesteś coraz przystojniejszy. Świetne uczesanie. – zauważyła i zaraz była w jego ramionach – I jak miło, że mam takie powitanie.
- No cóż, musimy przywitać gościa. – zaśmiał się Pedro – I dziękuje za komplement, twoja siostra mi nie prawiła komplementów.
- Bo ona już taka jest, mi też nigdy nie powiedziała nic miłego.
- Ej jestem tutaj. – od razu się oburzyłam, a oni się tylko zaśmiali – To akurat nie jest miłe.
- Oj tam. I tak wiemy, że nas kochasz. – przytuliła mnie Clemence i ruszyliśmy do samochodu – Ale dzięki, że mnie przygarniecie na chwilę chociaż. Tym razem będzie sesja w gazecie.
- Dla dorosłych? – spojrzałam na nią a ona tylko pokiwała głową, że nie – No, bo ostatnio musiałam Pedro wyciągnąć z dłoni i zabrać ze sobą.
- Już mówiłem dostałem gazetę od kumpla.
- Pierwsza zasada, nie tłumacz się. – zauważyła moja siostrzyczka na co się uśmiechnęłam pod nosem – Nie z takich rzeczy. Każdy facet musi pooglądać co nie co.
- No, ale dawaj walizkę i pakuj się na tył jak się zmieścisz. Isabelle wyniosła chyba pół firmy.
- No tak, powinnaś kochana zająć się sobą i małżeństwem. A kto wie może już niedługo będzie mały brzdąc w rodzinie, co zawsze powtarza babcia. Że nie może już się doczekać wnuków. – wsiadła do auta, więc zaraz zrobiłam to samo
- Milcz jeśli chodzi o rodzinę. Nie rozmawiałam z Pedro na temat dzieci więc nie chce, aby nagle mi z tym wyskoczył.
- Nie rozumiem dlaczego ty się boisz bardziej zaangażować w to małżeństwo i w końcu widywać go na co dzień. To w sumie cud, że jeszcze cię nie zdradził albo nie zostawił.
- No to co dziewczyny, do domu?
- Tak, mam nadzieję, że macie coś dobrego do jedzenia. Nie jadłam nic od rana i mam po prostu ochotę na kanapkę.
- Dostaniesz coś więcej niż kanapkę, bo mam dla was obiad.
- Kochany. Nic tylko wpadać do was w odwiedziny częściej.

Tylko się zaśmiałam i w sumie dojechaliśmy do naszego mieszkania i wjechaliśmy na górę. Clemence poszła się odświeżyć, więc my zajęliśmy się obiadem i nie powiem, ale kiedy poczułam zapach to od razu zgłodniałam. Więc jako pierwsza dorwałam się do talerza.

- Ale co robiłaś w Rzymie? – zapytał Pedro bawiąc się kieliszkiem wina
- Sesja, a co innego. – westchnęła – Czasem naprawdę zastanawiam się nad zmianą zawodu.
- Chciałabyś robić coś innego niż modeling? – zdziwiłam się bo od dziecka chciała być modelką
- No tak. W końcu nie zawsze będę modelką. Przytyję, będę starsza.
- Ale wy macie problemy. – zaśmiał się – Musicie być idealne? Nie wystarczy wam to, że jesteście ładne i inteligentne?
- Jej to już nic nie zaszkodzi, ale mnie? Jestem sama, a to uczucie jest do kitu.
- Każdy człowiek w pewnym sensie jest samotny. – rzuciłam

W sumie byliśmy zmęczeni, więc poszliśmy spać. Chociaż widziałam, ze Pedro chce mnie o coś zapytać, ale nie poruszył żadnego tematu. Kiedy wstałam, to nie było go w łóżku. Ale nie ma się co dziwić, wstałam w końcu o dziesiątej. Ubrałam się w bluzę Pedro i wyszłam z pokoju, gdzie we dwójkę się z czegoś śmiali siedząc na kanapie.

- No wstała księżniczka. Siostra miałyśmy razem spędzić weekend a ty śpisz.
- Oj tam, nie wybierasz się dzisiaj chyba nigdzie?
- Nie. – zaśmiała się – Odmówiłam koleżankom. Ale musisz ze mną iść na zakupy.
- Na nie mogę iść. – od razu się uśmiechnęłam
- W takim razie śniadanie już masz. Wyszykuj się, a ja dalej będę namawiana przez Pedro na mecz.
- Nawet nie chce słuchać, że ją wezmę na dół i przedstawię chłopakom. Woli siedzieć w mieszkaniu na kanapie z kapciami.
- I z kubkiem kakao. – zamruczałam bardziej owijając się bluzą
- Więc rozumiem, że nie będziecie na meczu?
- Nie? – zaśmiała się – Wypijemy za ciebie wino i pokomentujemy zadki przystojnych piłkarzy w samotności. Bez krzyku kibiców.
- Szkoda. – westchnął – No ale ok lecę na trening i do zobaczenia po meczu.

Szybko się zebrał i nawet nie dał mi całusa tylko po prostu pojechał. Na co westchnęłam, i w sumie tak samo westchnęła Clemence i kiedy zajadałam rogaliki to pytała się mnie czy Pedro będzie zły, ale miałam nadzieje, że nie. Wyszykowałyśmy się i zadowolone pojechałyśmy na zakupy, ale tego było bardzo dużo. Aż mnie stopy bolały, i kiedy przyjechałyśmy do mieszkania to pierwsze co to rzuciłyśmy się na kanapę.

- Moje stopy! – zamruczała – To był maraton.
- Dokładnie, a Pedro pewnie jest na mnie zły więc nie zrobi masażu. Zresztą to ja powinnam mu ten masaż zagwarantować.
- Mam dobre słuchawki więc możecie szaleć.
- No właśnie w tym problem, że między nami ostatnio nie ma tej namiętności jak zawsze nam towarzyszyła. To tak jakbym była to już za długo.
- No cóż widujecie się raz na jakiś czas i to tylko na kilka dni. Nikt z nas nie rozumie jak tak możecie żyć. W sumie może to już czas na to, aby poważnie porozmawiać.
- Boję się tego. – westchnęłam siadając na kanapie z kieliszkami i winem – Nie wiem dlaczego, ale boję się.
- Czego?
- No wiesz… a co jeśli zdecyduję się zostać tu z nim i wtedy nam nie wyjdzie a ja będę zbyt bardzo przytłoczona i nieszczęśliwa?
- Dlaczego ty masz takie myśli? Czego ty się boisz? Bo Pedro gdyby chciał to by odszedł już dawno.
- A co jeśli powiem mu, że zostaję w Madrycie, postaramy się o dziecko i…
- Isabelle! Pedro to nie nasza matka, nie odejdzie od ciebie bo urodzisz dziecko! Zostawiła nas, ale wychował nas ojciec i babcia. Jesteście małżeństwem, chcesz tak do końca życia wędrować z jednego miasta do drugiego i spędzać z mężem tydzień? Omijasz wiele ważnych chwil z jego życia! Tak jak dzisiaj omijasz jego mecz. W ogóle nie żyjesz w jego życiu, od wczoraj nie usłyszałam nic o jego zawodzie, tylko Isabelle wyniosła pół firmy, Isabelle za dużo pracuje. Może ty nie chcesz tego widzieć, ale od razu rzuca się w oczy, że on za tobą tęskni i traci po woli cierpliwość. Bo ile można czekać na żonę?
- Naprawdę tak źle to wygląda?
- No tak, zrób coś dla niego. Nie wiem, ugotuj mu coś, pomasuj i nie gadaj o sobie.
- Może masz rację. i prawdą jest, że dostałam propozycję pozostania tylko w jednym mieście. Tyle tylko, że był to Paryż. A wiem, że Pedro nie rzuci piłki dla mnie.
- W takim razie musicie obydwoje porządnie się zastanowić nad waszym związkiem. Jesteście małżeństwem już trzy lata, gdzie tak naprawdę razem spędzacie tylko święta i wakacje. A to w ciągu roku zaledwie 17 dni.
- Też za nim tęsknie. – szepnęłam
- I bardzo dobrze! Nie pamiętasz już jak się jarałaś przystojnym i bardzo sympatycznym Hiszpanem, którego poznałaś w samolocie?
- Pamiętam. – i na samo wspomnienie się uśmiechnęłam szeroko – To, że dał mi swój numer było dla mnie zaskoczeniem. No i później pomógł mi podczas tego kryzysu i jakoś tak zostało.
- No widzisz, to twój ideał, więc o niego zadbaj.

- Dzięki siostrzyczko. – uśmiechnęłam się do niej na co poklepała mnie po kolanie 

1 komentarz:

  1. Jak widać przyjazd Clemence był zbawienny :) Bez oporów i taktownej delikatności wywaliła siostrę prawdę prosto w oczy ^^ Tak zdecydowanie nie powinno wyglądać małżeństwo. Wszystko kręci się wokół pracy Isabelle, a przecież dla Pedro było bardzo ważne, aby przyszła na jego mecz. Tym bardziej, że tak mało się widzą. Mam nadzieję, że weźmie sobie słowa siostry do serca ^^

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga