26. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mnie uszczęśliwiłeś.

Miesiąc… jeszcze miesiąc i będę mogła wyjść z domu, i robić to na co miałam ochotę. Pedro już mi zapowiedział, że po porodzie weźmie mnie na długi spacer, a raczej na tyle ile będzie możliwe, kiedy Fabien  będzie spać. Więc nie mogłam się doczekać. W dodatku, mieliśmy już wszystko. Pedro postanowił zostać w Sevilli i tutaj grać. Więc od nowa zaczęłyśmy z mamą urządzać pokój. A raczej, Pedro bo sam się włączył w to. Zwłaszcza kiedy musiał iść do sklepu i sprawdzić czy to co wybrałyśmy się nadaje. Leżałam właśnie na kanapie gdzie wraz z mamą oglądałyśmy jakąś ckliwa komedię romantyczną, kiedy usłyszeliśmy jak do mieszkania wchodzi Pedro.

- Nie uwierzycie kogo spotkałem i kto mi pomógł wnieść tutaj kołyskę. – krzyknął Pedro i wszedł do salonu z jego bratem
- Syneczku! – zawołała teściowa i do niego od razu podbiegła mocno przytulając
- Mamuś spokojnie. – zaśmiał się sam ją przytulając – Tato był mniej wylewny.
- Byłeś w domu? – zdziwiona na niego spojrzała
- Tak. Od razu tam pojechałem, ale mnie poinformował, że moja mama mieszka teraz z braciszkiem w Sevilli. Dużo mnie ominęło. – zaśmiał się
- No tak, ale już wróciłeś? I gdzie zamieszkasz?
- Spokojnie mamuś. Daj mi się przywitać. – zauważył ze śmiechem i podszedł do mnie – No, no. Ale ten mój bratanek duży. – zaśmiał się i mnie przytulił – Jak zawsze śliczna.
- Ah dziękuje bardzo. – uśmiechnęłam się do niego
- I oczywiście gratuluję. Pedro już to powiedziałem na dole kiedy biedny nie wiedział jak wyciągnąć kołyskę z auta. Pewnie nie będzie wiedzieć jak złożyć. – puścił mi oczko na co się zaśmiałam
- Oj już nie bądź tak złośliwy. Pedro praktycznie sam złożył wszystko w pokoju. – broniłam swojego męża, który tylko się szeroko uśmiechnął
- No tak. Ale nie powiem, informacja o tym, że mój młodszy braciszek ma już dwójkę to był szok. I to jeszcze z kim, z dwiema najseksowniejszymi kobietami. – rzucił a ja od razu spuściłam głowę
- Synku. – od razu rzuciła moja teściowa – Pewnie jesteś głodny, zjesz coś? Albo lepiej chodź, zjesz kanapki w kuchni.
- Dalej jesteś zazdrosna? – zaśmiał się Pedro kiedy zostaliśmy sami i usiadł obok mnie a ja zaprzeczyłam – Kłamczuszka. – dał mi całusa – Dla mnie jest tylko jedna seksowna, i mały kopie? – dotknął mojego brzucha i od razu Fabien się ożywił – Jeszcze miesiąc. I będziemy mieć wakacje.
- Żałujesz, że nigdzie nie pojedziesz? – spojrzałam na niego a on od razu pokiwał głową, że nie – Nawet, że nie pojedziesz z córką?
- Właśnie… co do tego. – podrapał się po głowie – Pomyślałem sobie, ze może przyjedzie do nas na dłużej? Oswoi się też z wiadomością, że ma braciszka.
- Tylko zdajesz sobie sprawę z tego, że może być bardzo zazdrosna? Pamiętam jak ja przeżywałam pojawienie się mojej siostrzyczki na świecie, nawet Fernando może ci to powiedzieć. Bo na pewno nie był szczęśliwy, że jego mamusia nagle skupiła się na tobie. A tutaj nie będzie mamusia, ale tatuś. No chyba, że zamierzasz skupić swoją uwagę tylko na Blance.
- Owszem pomogę ci, ale nie w takim stopniu jak ty będziesz zajmować się małym. W końcu go nie nakarmię. I nie będziesz musiała opiekować się Blancą, to wezmę na swoją głowę.
- Pedro to nie tak, że najchętniej bym ją trzymała od siebie z dala. W końcu nie mogę winić dziecka za czyny rodziców. Chociaż wiem, że dalej coś czujesz do jej mamy, tak samo jak ona czuje coś do ciebie. Ale to akurat zrozumiałe, wielkiej miłości nie da się wymazać. I nie przerywaj mi – bo widziałam, że chce coś powiedzieć – Ale jesteś tutaj, w Sevilli. Kiedy miałeś szansę być z nią, to jednak wybrałeś mnie. Nie wiem czy żałujesz, będziesz żałować albo żałowałeś. Ale jesteś tutaj, w Sevilli ze mną i naszym maleństwem, które nie oszukujmy się, pojawiło się znienacka i w sumie to cud, że nam się udało.
- Moje plemniki by sobie nie poradziły? – zaśmiał się tak samo jak ja i pogłaskał mnie po brzuchu, a ja poczułam dziwne uczucie – No, ale chyba pójdę składać łóżeczko.
- Jakie łóżeczko? Kołyskę chyba.
- Eee… ale ta się nie kołysze. – rzucił a ja ścisnęłam mu mocno dłoń – Ała! Nie musisz tak reagować na moją pomyłkę.
- Pedro… ja chyba rodzę. – i poczułam mocniejszy skurcz
- Że co?! Mama!
- Co tak krzyczysz synku? – zaśmiała się i za nią z kanapką przyszedł Fernando – O matko, ty rodzisz! – zawołała i szybko znalazła się przy mnie

W sumie jedyne co pamiętam, to widok brata Pedro, któremu kanapka upadła na podłogę i tylko kolej rzeczy. Jak pojawiłam się w szpitalu i znalazłam na Sali operacyjnej. Nic więcej już nie pamiętam. Ale obudziłam się sama w pokoju, i trochę wpadłam w panikę. Ale zaraz pojawiła się pielęgniarka, która mi oznajmiła, że wszyscy czekają aż będą mogli wejść i zaraz przyniesie też mojego synka, który mimo wszystko urodził się zdrowy. Pomogła mi usiąść i czekałam na moje maleństwo. I zaraz pojawił się z Pedro, do którego się szeroko uśmiechnęłam. Pielęgniarka podała mi synka, którego jak tylko zobaczyłam to od razu poczułam łzy w oczach. Zostałam sama z Pedro, który stał przy łóżku z uśmiechem.

- Usiądź tutaj. – poklepałam miejsce obok mnie, na co usiadł na łóżku i się do niego przytuliłam z małym – Widzisz skarbie, to twoi szaleni rodzice. – szepnęłam głaszcząc małego po główce
- Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. – szepnął Pedro i połaskotał go po brzuszku i usłyszałam dźwięk robionego zdjęcia
- Tacy słodcy. – uśmiechnęła się mama – Ale chciałam tylko zdjęcie i zostawiam was samych. – puściła nam oczko na co się zaśmiałam
- Już wiem dlaczego wybrałem ciebie. Przypominasz mi mamę. – wystawił mi język na co się serdecznie zaśmiałam i wpatrywałam w małego
- Moja perełka. – dałam mu buziaka w czoło – Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mnie uszczęśliwiłeś.
- Ja już nie? – zaśmiał się Pedro na co dałam mu buziaka – Ale jesteście zdrowi i nie było żadnych komplikacji przy porodzie. I wypiszą cię w terminie. A tam dalej jest niezłożone łóżeczko, które pomyliłem z kołyską.
- Może być łóżeczko. – zaśmiałam się – Widocznie tak musiało być. Mimo porodu miesiąc przed terminem.
- I mimo tego, mały jest zdrowy i lekarz powiedział, że chyba pomylił się z terminem. Że widocznie musiałaś być w dziewiątym miesiącu już.
- Teraz ważne jest to, że już jest mały z nami. I za niedługo będziemy mogli wyjść na spacer, nawet nie wiesz jak się z tego cieszę i nie mogę się już doczekać aż wyjdę.

- Wyjdziemy. I w sumie nie zdążyłem ci powiedzieć tego w domu… ale kocham cię Isabelle. Bardzo, bardzo, bardzo cię kocham. – szepnął i dał mi całusa którego odwzajemniłam 

&&&&

I mamy koniec opowiadania o Pedro i Isabel. Czyli o moim ulubionym bohaterze. Za każdym razem historie z nim w roli głównej pisze mi się bardzo szybko i lekko. Jednak to chyba byłoby na tyle... :D 

1 komentarz:

  1. Na całe szczęście wszystko skończyło się dobrze i na świecie pojawił się zdrowy Fabien :) Mimo, że zaskoczył wszystkich wokół ^^ To już koniec? ;o Oczami wyobraźni widziałam więcej scen tatuś-mamusia-synek, a tu już trzeba się z nimi żegnać. Cieszy mnie, że mimo początkowych problemów, zdołali dojść do porozumienia :) Chociaż nie raz jedno albo drugie podniosło mi ciśnienie! Na całe szczęście nauczyli się czym jest kompromis :)

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga